Taki okrzyk wydawał nasz prawie dwumetrowy kolega Hanz (dawno temu rodzice nazwali go Ireneuszem, ale my uparcie ignorowaliśmy ten fakt), słysząc melodyjkę graną przez objazdowego sprzedawcę lodów. Nie było ważne co robił, z kim rozmawiał- jak jechały ...