Jedzenie mięsa w dzisiejszych czasach jest mało popularne, wręcz niemodne. W niektórych środowiskach doszło do tego, że spożywanie jawne mięsa jest równoznaczne z wydaniem na siebie wyroku banicji towarzyskiej. Mimo tego zdarzają się osobniki męskie ochoczo spożywające mięso. Ba, znam nawet panie lubujące się w krwistych stekach. To utwierdza mnie w przekonaniu, że świat dąży do równowagi i nic w przyrodzie nie ginie. O mięsie napisano już chyba wszystko — że zdrowe, że niezdrowe, że ma minerały i ma trucizny. Co jednak zrobić jak się ma w domu mięsożercę? Tu zadanie jest proste – karmimy mięsem i patrzymy, jak się cieszy. Prowadząc bloga, to już nie jest takie proste. Modne są przepisy na rzeczy niezawierające grama białka zwierzęcego, a nawet rzeczy, które nawet nie patrzyły w stronę takowego białka. Jednak kiedyś podjęliśmy razem z Najcierpliwszym decyzję, że blog będzie dla wszystkich. Więc dziś post dla mięsożerców, wielbicieli krwawych opowieści i admiratorów krów w postaci steku.
Potrzebujemy:
- stek tomahawk lub antrykot z kością
- gałązkę rozmarynu
- dwa ząbki czosnku, zgniecione i nieobrane
- dwie łyżki masła
- kilka marchewek
- kilka ziemniaków
- pietruszka
- ½ selera korzeniowego
- ½ pora
- 1 cebula
- główka czosnku
- dwie łyżki oliwy
- łyżeczkę tymianku
- sól, pieprz, gałkę muszkatołową
- 1 kubeczek jogurtu naturalnego
- pęczek koperku
- jeden ogórek obrany i pozbawiony pestek
- łyżeczkę chrzanu.
Stek przed smażeniem musi odpocząć w temperaturze pokojowej. Nie może być zimny. Więc wyciągamy z lodówki i odkładamy na talerz, żeby „pooddychał”. W międzyczasie obieramy warzywa (marchew, seler, pietruszkę oraz ziemniaki) i kroimy na odpowiadające nam kawałki oraz blanszujemy w gotującej się wodzie. Przekładamy do miski, do ciepłych warzyw dodajemy cebulę, pora, sól, pieprz, gałkę, tymianek i oliwę. Mieszamy. Potrzebna nam będzie blacha z rusztem, taka, gdzie na dno pójdą warzywa, a na ruszcie będzie dopiekał się stek. Jeśli takowej nie ma, stek można ułożyć na warzywach bezpośrednio i też będzie ok. Rozgrzewamy mocno patelnię i otwieramy okno, będzie się dymiło. Stek smarujemy odrobiną oliwy i nacieramy pieprzem grubo mielonym, nie solimy. Kładziemy na rozgrzaną patelnię. Nie dźgamy nożem, widelcem i ogólnie nie szarpiemy mięsa. Mięso trzymamy 3 -4 minuty na każdej ze stron. Ja lubię medium, a jeśli lubicie bardziej wysmażone, potrzymajcie dłużej o minutę bądź dwie. W połowie smażenia dorzucamy na patelnię masło, rozmaryn i czosnek, rozpuszczonym i gorącym masłem polewamy stek, robiąc tzw. pastowanie. Nota bene takie pastowanie dobrze robi też rybie, ale o tym kiedy indziej. Zrumieniony i wypastowany stek kładziemy na ruszcie bądź warzywach. Na warzywach układamy też całą główkę czosnku przeciętą wzdłuż na pół i polaną oliwą. Wsadzamy do nagrzanego do 120 stopni pieca na 15 min. Jeśli nie lubicie różowych soków z mięsa, to na 25 minut. Stopień wysmażenia mięsa możecie sprawdzić „na paluszki”, czyli złączając poszczególne palce razem i macając obszar pod kciukiem. Kciuk i palec wskazujący – stek krwisty, kciuk i palec środkowy – stek średni, kciuk i palec serdeczny – wysmażony. Palce stykamy lekko, nie dociskamy do siebie.
Po pieczeniu stek musi koniecznie odpocząć, dajemy mu 10 minut. Soki w środku przestaną się gotować i krążyć i tym sposobem nam nie uciekną przy krojeniu. W międzyczasie, jak stek odpoczywa, robimy sos. Do jogurtu dodajemy kilka ząbków (zależy od upodobań) pieczonego czosnku, startego ogórka, posiekany koperek i łyżeczkę chrzanu, doprawiamy solą i pieprzem. I mamy najlepszy stek z warzywami na świecie.
Smacznego!
PS.: Gdyby ktoś pytał — kupuję steki z Sokołowa, można też zamówić via internet kilka rodzai wołowiny sezonowanej. Jednak steki z Sokołowa są bardziej dostępne, kalibrowane i są smaczne.
PS 2.: Nikt mi za reklamę nie płacił
Post Stek z warzywami pojawił się poraz pierwszy w LADY KITCHEN.