Książki kucharskie na prezent, to temat, do którego zabierałam się długo. Po pierwsze – moja kolekcja przekroczyła 300 pozycji, a po drugie – większość po angielsku. W końcu podzieliłam to na etapy. Wybrałam moim zdaniem najfajniejsze, które coś wnoszą i które warto mieć w domowej biblioteczce. Zbieram się też do tego, żeby recenzować każdą książkę po kolei, o każdej napisać nieco więcej słów. Ten post, który właśnie zaczynacie czytać, będzie długi, ale chcę Was wprowadzić trochę w mój świat książek, trochę opowiedzieć o tym, dlaczego nie zawsze zachwycam się polskimi książkami i dlaczego nie satysfakcjonują mnie same zdjęcia i przepisy.
Zapanowała dziwna moda, że każdy bloger i kucharz, który liznął szklanego ekranu, musi, ale to koniecznie musi, wydać książkę. Nie wiem dlaczego. Otrzymujemy kwiatki bez ładu i składu, często pisane na siłę i w bardzo krótkim czasie, bo terminy gonią, a ludzie szybko zapominają. Czytanie tego boli. Pomijam potem frustrację autorów, bo blog popularny a książka nie idzie tak, jak sobie autor wymyślił. Bardzo możliwe, że się czepiam, chcę niemożliwego, chcę kreatywności, a tu jest Polska i jak się ma znane nazwisko albo dużego bloga to wystarczy. Nie, nie starczy! Nie wolno żadnej książki pisać na odczepnego i tak samo traktować czytelników. Książki kucharskie w naszym kraju drukowane są taśmowo. To dryfuje w ilość, a nie w jakość. Z zazdrością patrzę na książki wydawane przez zagranicznych autorów. Książkę czyta się jak smaczną opowieść okraszoną kreatywnymi przepisami, to wszystko jest skonstruowane tak, że czytając układa się w głowie plan działania na całe gotowanie, czujecie smak i zapach potraw. Czytacie, a nie kartkujecie patrząc na zdjęcia. Strony są wypełnione literkami, treścią i wiedzą. U nas niestety bardzo często po lewej stronie mamy zdjęcie, a po prawej 12 zdań przepisu i książka owszem gruba, ale w środku pustka. Wydawnictwa zagraniczne traktują autorów jak twórców, artystów, szanują jego podejście i filozofię, pozwalają na swobodę pisania. U nas hajs ma się zgadzać i czasem odnoszę wrażenie, że książki u nas się wydaje na zasadzie: „napisz tu 3 zdania o rozwielitce, nie szkodzi, że obok bigos, ludzie i tak kupią”. W cholerę to smutne. Jednak w całym tym natłoku periodyków kucharskich, można wyłowić książki fajne, takie, które pozwolą podszkolić umiejętności początkujących, dadzą trochę natchnienia tym bardziej zaawansowanym i są przyjemną lekturą.
W swojej biblioteczce mam różne pozycje. Nietrafione prezenty i zakupy, książki stare, nowe, modne i niszowe, są też takie, które idealnie nadają się do palenia w kominku, ale wyrzucić szkoda. Chciałabym napisać Wam o wszystkich. Jednak na początek będą wpisy zbiorowe o książkach idealnych na prezent. Każdy znajdzie coś dla siebie, przynajmniej mam taką nadzieję. Będą książki polskie, zagraniczne, dla początkujących, zaawansowanych, dla tych, co lubią mięso i dla tych, co jedzą tylko rośliny. O każdej postaram się napisać parę słów, żebyście widzieli, dlaczego wybrałam tak, a nie inaczej. Książki będą się pojawiać w przypadkowej kolejności. Mam nadzieję, że znajdziecie trochę inspiracji i wybór prezentów dla bliskich i znajomych będzie w tym roku ułatwiony. Pamiętajcie, że to mój wybór, którym się z Wami dzielę, możecie po przeglądnięciu książki uznać mnie za niedouczoną wariatkę, ale wierzcie mi – jeśli się na czymś w życiu znam, to na gotowaniu i książkach kucharskich
Gotowi? Zaczynamy! Oto moje książki kucharskie na prezent:
Magnus Nillson „The Nordic Cookbook” – wydanie w języku angielskim
Jestem wielką fanką skandynawskiej filozofii życia i gotowania. Używanie lokalnych składników i życie według pór roku tworzą magiczną mieszankę, którą wielbię i która sprawia, że chciałabym się przeprowadzić do Skandynawii. Magnus Nillson to szef kuchni restauracji Fäviken w Szwecji. Admirator ascetycznego podejścia do gotowania, używania produktów lokalnych i prostych, a mimo tego robiący cuda na talerzu. Jak już będę obrzydliwie bogata, to będę się tam stołować dzień w dzień, a ponieważ Magnus jest 5 lat ode mnie młodszy, jest szansa, że dożyje. W „The Nordic Cookbook” oprócz przepisów znajdziemy gotową receptę na życie na mroźnej północy. Możecie się spakować i uzbrojeni tylko w tę książkę zacząć życie od nowa tamże.
„Curry” – opracowanie zbiorowe – wydanie w języku angielskim
Obowiązkowa pozycja dla wszystkich wielbicieli curry. Kilkaset pachnących przyprawami stron i pomysłów na dania curry. Od jagnięciny, przez ryby i drób, po dania wegetariańskie. Wietnam, Indie, Tajlandia i Indonezja. Dokładnie opisane przyprawy, jakie i dlaczego pasują do danego składnika. Ta książka pokazuje, że prawdziwe curry to długa lista przypraw i pewien rytuał gotowania, a nie, jak się często u nas spotyka, rosół z niedzieli i pasta curry.
Francesco Padovani „Na zdrowie. Sekrety klasztornej kuchni i udanego życia” – język polski
Myliłby się ten, kto twierdziłby, że mnisi prowadzili żywot ubogi, jałowy i kompletnie bez smaku. Autor opracowania zabiera nas w podróż po klasztornych kuchniach i recepturach. Znajdziemy nie tylko przepisy na najlepsze mięsiwa i nalewki, ale również szereg rad dotyczących gospodarstwa domowego i zdrowia. Czyta się jak najlepszą powieść historyczną. Znajdziecie tam sporo łatwych i ciekawych przepisów, ciekawostek dotyczących diety dostojników kościelnych, poznacie sposoby na zachowanie urody.
G.A. Dubouis – „Kuchnia Żydowska” – język polski
Dzięki tej książce, którą podarował mi Najcierpliwszy kilka lat temu, zakochałam się w kuchni żydowskiej. Romans trwa po dzisiaj, a do tej książki zawsze wracam. Autor pisze przepięknym językiem, czujemy się jak mile widziani goście na bardzo smacznej kolacji. Tradycyjne przepisy żydowskie przeplatane są cytatami z Tory i dzieł literackich, autor zwraca się do nas per „Mili Państwo”, to jest tak piękne, że czytam i sama do siebie się uśmiecham. Życzyłabym sobie, żeby wszystkie książki były takim językiem pisane. Zdjęcia nie są rodem z topowych, współczesnych magazynów kulinarnych, ale treść wynagradza wszelkie, ewentualne braki.
Nida Degutienė – „Smaki Izraela” – język polski
Kontynuujemy mój romans z kuchnią żydowską, tym razem w wersji lżejszej i mniej ortodoksyjnej. Dostaniemy piękną opowieść o tradycji, świętach i zwyczajach, a do tego fajne pomysły. To razem daje pozycję, którą powinien przeczytać każdy. Dzięki tej książce oraz wspomnianej wyżej zobaczycie, że kuchnia polska i żydowska bardzo często się stykają i przenikają, zaś sporo dań to Polacy „pożyczyli” sobie od Żydów.
Michael Solomonov, Steven Cook – „Zahav” – wydanie w języku angielskim
Zahav to restauracja w Filadelfii, łącząca kuchnię żydowską z wielu krajów. Szef kuchni Solomonov zabiera nas do swoich miejsc. Apetyczna opowieść o rodzinie, więzach i tradycji. Ta książka zburzy wam wszystko, co wiedzieliście o robieniu hummusu. Zupa z soczewicy z jagnięcymi klopsikami została przez krytyków kulinarnych nazwana „Jerozolimą w misce”. Zahav znaczy złoty, autorzy przewidują złoty wiek dla kuchni żydowskiej i ja się im wcale nie dziwię.
Yotam Ottolenghi – „Obfitość” – język polski
Znowu kuchnia żydowska, ale w europejskim i wegetariańskim wydaniu. Mnóstwo fajnych pomysłów na to, jak przemycić w smaczny sposób sporo warzyw do diety. Wiele niekonwencjonalnych pomysłów na warzywa i owoce. Dużo przypraw i aromatów. No i Yotam jest taaaaaaki przystojny… hehehe.
Yotam Ottolenghi, Sami Tamimi – „Jerozolima” – język polski
Duet Ottolenghi&Tamimi udowadnia, że Arabowie i Żydzi mogą żyć w zgodzie i mogą robić smaczną kuchnię. Jerozolima dwóch światów – pełna smaków, przyjaźni między ludźmi i małej wojny o hummus. Podobieństwa i różnice. Małe antagonizmy, które kończą się przy wspólnym stole. Fajna energia i radość bijąca ze stron tej książki daje nieśmiałą nadzieję na to, że jednak da się normalnie. Znajdziecie tu sporo inspiracji i ciekawych połączeń smakowych. No i wiecie – przystojny Yotam i jeszcze przystojniejszy Sami… huehuehue.
Tadeusz Barowicz – „Ciasta drożdżowe słodkie i wytrawne” – język polski
Znacie moje podejście do pieczenia? Zrobię wszystko, ale jak mam piec, to dopada mnie niemoc twórcza i wszelkie choroby świata, byleby tylko się od tego wymigać. I nagle trafiacie na książkę pana Barowicza i okazuje się, że pieczenie to nie dopust boży i nie należy się ciąć z rozpaczy. Kilkadziesiąt przepisów na łatwe wypieki drożdżowe, a do tego bardzo fajne wydane. Sporo inspiracji i praktycznych wskazówek.
Radek Polak, Vaho Babunashbili – „Smak Gruzji” – język polski
Dwóch panów spotyka się przy stole i powstaje najpiękniejsza opowieść o podróży przez Gruzję. Opowieść o ludziach, zwyczajach, wierzeniach i legendach. Opowieść o życiu, smutkach i radości. Opowieść o jedzeniu i o jego wytwarzaniu. Tradycyjne przepisy i mniej tradycyjne składniki. Nie jest to typowa książka kucharska, to powieść z jedzeniem w tle, dodajcie do tego piękne, stare zdjęcia, niesamowitą historię rodziny Vaho i macie lekturę na zimowe wieczory.
Olia Hercules -„Mamuszka” – język polski
Olia to szefowa kuchni, mieszkająca w Londynie Ukrainka. Kobieta o pięknym uśmiechu i wielkim talencie kulinarnym. „Mamuszka” to zbiór przepisów jej mamy i babci. Opowieść o tradycjach rodzinnych, potrawach i smakach dzieciństwa. Tradycyjne przepisy i piękne zdjęcia. A przepis na zakwas chlebowy jest najgenialniejszy na świecie!
Tym kończymy część pierwszą. Na zdjęciach zobaczycie, jak dużo pozaznaczanych stron mam w książkach. Jak dużo można się dowiedzieć o kulturze innych narodów, jak ciekawe historie niesie ze sobą historia jedzenia. Następna część to kuchnia Bliskiego Wschodu i miks europejski.
Dajcie znać, czy macie swoje ukochane książki takie, które czytacie jak najlepszą powieść, z wypiekami na twarzy. Może dzięki Wam odkryję coś nowego? Szukajcie, czytajcie, poznawajcie nowe smaki, ludzi i miejsca. Dzięki książkom można odbyć przecudne podróże!
Post Książki kucharskie pojawił się poraz pierwszy w LADY KITCHEN.