Kochani,
Zawsze byłam aktywną mamą. Może właśnie nieograniczanie spotkań, wyjść i korzystanie z tego co oferuje Trójmiasto mamom z dziećmi nie miałam żadnego załamania związanego z drastyczną zmianą trybu życia po porodzie, z dołami i uchroniłam się od poczucia beznadziei. Może też jestem taką osobą, która jeśli trochę dłużej posiedzi w domu zaczyna czuć się źle. Ciągnie mnie do ludzi i do działania. Mimo, że po tym jestem bardziej zmęczona, niż gdybym siedziała cały dzień w domu, ale kocham to i po tak spędzonym dniu mam poczucie cudownej satysfakcji. Dlaczego cudownej? Dlatego, że im więcej aktywności organizuje mojemu synkowi tym więcej bodźców dostarczam mu do rozwoju, a poza tym sama się nieźle bawię. Czas leci szybciej, gdy spędzam go aktywniej i synek jest szczęśliwy. Od razu to po nim widać.
Jak Baltazarek był malutki już miał ciekawe życie. Od początku nie stroniłam od spacerów, podróży tramwajem („ale te zarazki”powiedziałyby inne mamy), supermarketów, posiłków w knajpkach czy odwiedzin u znajomych lub goszczenie ich u nas.Tu była śmieszna sytuacja. Krzyś zabrał małego na spacer tramwajem. Zrobił zdjęcie i wysłał mi podpisując: „U nas w porządku :) Pozdrowienia z tramwaju” Moi drodzy jak zobaczyłam to zdjęcie to padłam ze śmiechu. Co jest tu nie tak?
Odpowiedź: czapeczka tył na przód :D
To było na porządku dziennym. Szybko z mężem zrozumieliśmy, że podjechanie tramwajem kilku przystanków w kierunku morza na spacer bez auta jest dużo wygodniejsze od wkładania i wykładania dziecka z fotelika samochodowego, składania i rozkładania wózka itp. Gdańsk dysponuje dużą ilością tramwajów niskopodłogowych, więc nawet odpada stres czy akurat będzie ktoś do pomocy. Wszystko idzie szybko i sprawnie. Potem spacer nad morzem i powrót spacerkiem do domu. Fakt, mieszkamy blisko przystanku tramwajowego, wiec z tego korzystamy. Spacery w Parku Regana.Wizyta w ZOO.Spacer w lesie niedaleko Gdyni.
Poza tym gdy Baltazar miał kilka miesięcy zaczęliśmy chodzić na Baby Music Art w Teatrze Okno przy ulicy Długiej w Gdańsku. Dzieci osłuchiwały się z muzyką, śpiewem, a i mamy się wspaniale bawiły. Wracając tramwajem ze starówki na targu kupowałam warzywa, owoce i moje ulubione kwiaty; oczywiście w białym kolorze.Inną ciekawą aktywnością i chyba tą, która dała mi najwięcej były seanse kinowe w BabyMulti Kino w Gdańskim Multikinie. Cotygodniowe seanse dla mam (tak dla mam, oglądałyśmy normalne filmy dla dorosłych, a nie bajki dla dzieci) organizowane przez kino w każdą środę o 12:00 były stałym punktem w naszym kalendarzu. Filmy te miały ściszoną fonię, klimatyzacja była wyłączona, światło lekko ściemnione. Poza tym na sali przed ekranem pracownicy kina rozkładali maty z zabawkami, leżaczki, a mamy miały również do dyspozycji przewijak z pieluszkami w różnych rozmiarach (dostarczonych przez kino!) oraz mokre chusteczki. Wiem brzmi szokująco :) Ale tak, kino stanęło na wysokości zadania. Brawo. Nie obyło się bez wpadek: kiedyś na początku filmu rozległy się strzały i pięcioro obecnych dzieci jak na zawołanie zaczęło płakać, w tym Baltazarek :P
Spędziłam tam cudowny czas, a że kino mam oddalone od mieszkania zaledwie o 30 minut spacerkiem szłam tam zawsze piechotką. A to jeszcze nie koniec pozytywów; to właśnie podczas seansów poznałam kilka wspaniałych mam, z którymi mam cały czas kontakt i tworzymy tzw. Klub Szalonych Mamusiek (wiem, że nazwa co najmniej głupia, ale jakoś się przyjęła do naszego słownika). Zaczęłyśmy spotykać się poza kinem, w naszych mieszkaniach, placach zabaw, restauracjach i razem spacerować. To było cudowne. Klub Szalonych Mamusiek, a raczej jego trzon tworzą 4 mamy i 4 synków w bardzo podobnym wieku: jestem ja z Baltazarkiem, Agnieszka z Kacperkiem, Dorota z Michałkiem (obie poznane w kinie) oraz Kaja z Ziemowitem (Kaję poznałam w pokoju laktacyjnym na oddziale neonatologi i oiomu w Szpitalu przy ulicy Klinicznej w Gdańsku. Nasi synowie byli wcześniakami i sąsiadami z sali. Mamy ściągały pokarm i się zaprzyjaźniały. Efekt tego fenomenalnego pokoju utrzymuje się do dziś). Do naszych spotkań doszło też kilka mam w międzyczasie. Ola z Kaziem i Rysiem, Asia z synkiem Dominikiem, Asia z Olą i Adasiem itd.Pierwsze spotkanie poza kinem.Uwielbiam to zdjęcie.Zawsze mieliśmy małe przegryzki dla dzieciaków. Mamy za to jadły pizzę, owoce, piły kawę i uwielbianą przez wszystkie mamy bavarię – piwo 0% alkoholu (nie niskoalkoholowe, zupełnie go nie zawierające).Chłopcy dobrali się nawet pod względem kolorystyki body :PZ tym leżącym brzdącem Rysiem też łączy nas cudowna historia: 26.04.2016 o 2:40 rano zadzwoniła do mnie Ola z informacją, że zaczęła rodzić. A że jej mąż był na drugim końcu Polski zdając bardzo ważne egzaminy, więc zapakowałam synka i o 3:20 zgarnęliśmy Olę do szpitala. Baltazarek zaliczył więc wizytę na izbie przyjęć w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku :D Moja adrenalina była tak wysoka i czułam się tak wspaniale, że tego samego ranka pojechaliśmy jeszcze na sopocki ryneczek po świeże warzywa. Tak jak wcześniej planowałam. Czasem myślę, że faktycznie jestem szalona :PCzasem gościłam u siebie nawet siedmioro dzieci i sześć mam. Było to najliczniejsze spotkanie w moim mieszkaniu nie licząc urodzin Baltazarka, na które przyszło szesnaścioro dzieci :P
Z dziewczynami znamy się już dość długo i nie jedno wspólne spotkanie przeżyłyśmy. Kiedyś plotkowałyśmy pijąc kawę gdy dzieci grzecznie leżały na matach, a teraz biegamy, gonimy i asekurujemy. Przepraszamy się nawzajem za naszych chłopców, bo a to jeden drugiego ugryzie, popchnie czy uderzy przykrywką od mini garnuszka :P Albo się uśmiechamy, gdy jeden drugiego przytula, wysyła buziaka albo uśmiecha się od ucha do ucha jak widzi wchodzących kolegów :) Podsumowując kawę robimy, gdy uda nam się znaleźć na to chwilę czasu. Nawet po 3 godzinach spotkania :PImprez też mamy bez liku, a to urodziny każdego z chłopców czy urodzinki mam. Zaliczyłyśmy już jedno urodzinowe ognisko, piknik, pszczółkowe przyjęcie i te organizowane na placach zabaw.Urodzinki Oleńki, która tak pięknie bawiła się z Baltikiem, że nie mogłam się nadziwić jak dużo mam wolnego czasu. Po naszym wyjściu zapytała mamę: „Kiedy zobaczymy się znowu z Baltazarkiem? On ma takie piękne włoski”. Dzieci są cudowne! Innym razem po powrocie do domu po kilkugodzinnej zabawie u nas w mieszkaniu wyciągnęła mini walizeczkę i zapowiedziała mamie, że się pakuje, bo chce jechać do Baltazarka.
Baltazar w pierwszym roku swojego życia zaliczył też wizyty w 5 państwach (Irlandia, Czechy, Anglia, Niemcy i USA). ma za sobą 10 lotów samolotem… Jesteśmy szaleni.
A teraz nostalgicznie: dzieci dorastają, wszystko się zmienia, nabiera innych barw. Doceniajmy więc każdy czas dzieciństwa naszych pociech, każdy etap dorastania niesie ze sobą plusy i minusy. Doceniajmy to; cieszmy się i bądźmy szczęśliwe :)
Do następnego:*