…a przynajmniej z recenzowaniem restauracji w Wyborczej. O zaskakującej decyzji poinformował na Facebooku, namaścił też swoją następczynię.
Maciej Nowak / kadr z dokumentu „MOJA HISTORIA: Maciej Nowak”
To koniec pewnej ery – tak deklaracja Macieja Nowaka o porzuceniu funkcji redaktora naczelnego gastronomicznego życia Warszawy została przyjęta przez czytelników, choć pozostawiono ich w osłupieniu i bez szczegółów. Nie sposób doszukać się żadnych oficjalnych komunikatów w sprawie a zaskoczenie współpracujących z Wyborczą blogerek wskazuje, że nagła wyprowadzka Macieja Nowaka z łamów „Co jest grane” chyba rzeczywiście nie była zaplanowana. Tymczasem Agata Piasecka, którą Maciej Nowak osobiście wskazał jako swoją następczynię, zdaje się właśnie przechodzić hejt życia. Czytelnicy zarzucają jej, że nijak Macieja Nowaka zastąpić nie może, bo recenzje pisuje marne i to niezależnie od tego, że recenzji nie napisała dotąd ani jednej – przynajmniej wedle mojego oglądu kilku jej wyborczowych tekstów. Dziwi mnie zatem reakcja czytelników ale i decyzja wysokich pięter Wyborczej, które może nadto są wysokie, aby wpaść na prosty pomysł, iżby na następcę Macieja Nowaka postawić którąś z od lat goszczących na łamach i rozpoznawalnych postaci gastroblogosfery, która być może podołałaby schedzie.
fot. Hanny Naibaho
No tak, ale czy w Wyborczej rzeczywiście muszą być restauracyjne recenzje? Pytam o to ja, ale może ktoś, pogryzając na wysokim piętrze bismarta, też zadał sobie takie pytanie. Niewykluczone, że znalazł i nań odpowiedź. Zresztą kilka lat temu podobne pytania musiały padać na równie wysokich piętrach redakcji MTV, a potem też i Vivy. MTV potknęła się o własny pomysł rezygnacji z tego, w czym była najlepsza, ale posadowiona na takie same tory Viva zgrabnie prześlizgnęła się nad etapem potykania, bezceremonialnie rozbijając się nad skrajem przepaści i po to tylko, aby MTV mogło pozbierać jej szczątki i włożyć je sobie do koszyka. Bo MTV chce teraz wrócić do korzeni, czyli do muzyki. Niesłychane! No tak, ale cóż to ma wspólnego z Wyborczą?
MTV była pierwszą telewizyjną stacją muzyczną, a Wyborcza była pierwszym dziennikiem, w którym publikowano restauracyjne recenzje. Przez wiele lat pisywał je Piotr Bikont, a spora ich część znalazła potem miejsce w zbiorach książkowych. Z Wyborczej wyrósł też Robert Makłowicz, który – już na łamach innych czasopism – stworzył z Piotrem Bikontem niezapomniany i do dziś niepobity recenzencki duet. Trop do praźródeł gastro-wszech-rzeczy prowadzi więc do Wyborczej, z pisywania do której po 23 latach rezygnuje teraz Maciej Nowak, postać równie rozpoznawalna co pozostała dwójka. I aż nie chce się wierzyć, że opiniotwórcza gazeta rezygnuje z opiniotwórczej rubryki, w jej miejsce proponując czytelnikom reporterskie doniesienia z miasta. Niechby i takie były ale obok a nie zamiast!
fot. Fabian Blank
A może to jednak rzeczywiście koniec pewnej ery? Kto wie, czy za tym końcem nie stoją wyrachowani księgowi. W poszukiwaniu potencjału redukcji kosztów mogą przecież pochylić się nad zagadnieniem opłacalności utrzymywania stosunkowo kosztochłonnej rubryki, która przy odrobinie pomyślunku miast kosztów mogłaby przynosić zyski. W czasach przeliczania każdego skrawka łamu na polskie złote okazać się może, że bezpłatna promocja gastrobiznesów – a taką recenzje restauracyjne bez wątpienia są – nie mieści się w rubrykach i już. Sam dobrze pamiętam, że rozmowy z księgowymi nie były proste nawet dwadzieścia lat temu, kiedy pieniądze pchały się do gazetowych działów reklam drzwiami, oknami a nawet szybami wentylacyjnymi, co pozwalało miewać się wtedy prasie o kilka nieb wyżej niż dzisiaj. Kiedy w mojej pierwszej w zawodowej karierze redakcji zapadały decyzje o powierzeniu mi funkcji restauracyjnego recenzenta, naczelny wyraźnie zaznaczył, że najpierw dział reklam musi znaleźć mi na taką rubrykę sponsora. Choć był to tygodnik lokalny, miał wówczas nakład nieosiągalny dziś nawet dla wiodących ogólnopolskich dzienników. Dzięki temu już same wpływy ze sprzedaży pozwalały na pokrycie kosztów wydawniczych i to z grubym naddatkiem, który wykorzystywały inne, mniej dochodowe tytuły z rodziny naszego wydawnictwa. Nawet wtedy zastanawiano się jednak, czy utrzymywanie na łamach rubryki recenzenckiej jest ekonomicznie uzasadnione. Było, ale dowiódł tego dopiero czas.
Zaś jeśli dziś już nie jest, to rzeczywiście możemy mieć do czynienia z końcem pewnej ery, a jeśli mamy, to jest to koniec smutny. Oto z najpopularniejszego dziennika w Polsce znika rubryka najpopularniejszego w Polsce recenzenta, którego felietony czytuje się nie tyle z ciekawości restauracyjnego życia stolicy, ile dla zwykłej przyjemności czytania, a wszystko to w czasach szczytu popularności zarówno gastronomii, jak i recenzji. Wszystko to w czasach, gdy recenzentem może być każdy.
fot. Liz Bridges
Ale może to właśnie dlatego?