W dzieciństwie nie mogłam się doczekać sezonu na śliwki. Całymi dniami chodziliśmy razem z kuzynostwem po drzewach i zbieraliśmy owoce. Raz obudził się w nas nawet instynkt przedsiębiorcy. Był początek lat 90, w powietrzu czuło się żyłę, złota, każdy „robił jakiś biznes” to i my postanowiliśmy zarobić na babcinych śliwkach. Zebraliśmy do wiaderek i dziecięcej taczki owoce, wzięliśmy mały stolik z werandy i ruszyliśmy na drogę sprzedawać owoce kierowcą przejeżdżających samochodów.
Niestety. Były to czasy kiedy ruch był znacznie mniejszy, my nie mieliśmy działu marketingu, a bez reklamy ciężko było coś zdziałać. Znudzeni bezczynnym sterczeniem przy drodze traciliśmy nadzieję, na uzbieranie pieniędzy na budowę „bazy” z prawdziwego zdarzenia.
Skończyło się karczemną awanturą po tym jak jeden z kuzynów rozpaczliwie starał się zatrzymać nadjeżdżającego kierowcę i zareklamować nasz towar, znienacka wyskakując na środek ulicy. Choć rodzicom się to nie podobało, dla nas kuzyn do dziś jest bohaterem.
Choć niespecjalnie się tego dnia wzbogaciliśmy, to na koniec dnia było ciasto ze śliwek. I wszyscy byli zadowoleni – rodzice, że mają nas na oku, kierowcy, że nikt nie wskakuje im przed maskę i my, bo jedliśmy pyszne ciasto.
Składniki
- 220-250 g mąki razowej
- 5 łyżek miodu
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- ½ szklanki oleju
- ½ szklanki wody
- 15 szt. śliwek węgierek
- płatki owsiane (na wyłożenie dna formy do pieczenia)
- papier do wypieku ciast
- sezam (posypanie śliwek)
Mąkę wymieszać razem z proszkiem do pieczenia, dodać sól i miód. Dolać olej i wodę równocześnie dokładnie zagniatać ciasto rękami. Formę do pieczenia wyłożyć papierem do pieczenia o wym.24cmx28cm. Na spód formy rozsypać płatki owsiane ,wyłożyć ciasto i mocno przycisnąć .
Umyte śliwki, przekroić na pół pozbyć się pestek ułożyć na wierzch ciasta i posypać sezamem.
Piec w temperaturze 180°C przez około 30 minut.
SMACZNEGO
(M, A)