Męskie urodziny, więc trzeba było zapodać tonę mięsa. Zacznę może jednak od tego, że przypadkiem wpadłam na vloga Kuchnia Kwasiora. Mięso dla mnie może nie istnieć, ale to co wyrabia ten Jegomość... Zaczęłam przeglądać jego filmy i z przepisu na przepis, wciągałam się coraz bardziej. Rozłożyły mnie na łopatki: żeberka, hamburgery i właśnie Sloppy Joe. Postanowiłam zrobić tę potrawę, przy okazji zjazdu chłopaków. Jedli i jedli, dokładali jalapenio, pocili się i jedli dalej. Nawet Bro, który nie przepada za ostrymi potrawami, dał radę (pocił się głównie on). Jeżeli jesteście nieugiętymi mięsożercami, musicie wyczarować Sloppy Joe. Z tej porcji mięsa, wyszło mi około 12 dobrze nadzianych bułek (użyłam kajzerek).Ps. Dzięki chłopaki za rozwalenie maszynki do mięsa i otwieracza do butelek. Pamiętajcie, że kupujecie nam TEŻ telewizor.
Składniki:
1 kg wołowiny
2 cebule
2 ząbki czosnku
2 papryczki jalapenio
2 łyżki ketchupu
1 łyżeczka musztardy
2 łyżki sosu Worcester
250 ml piwa
puszka krojonych pomidorów
1 łyżeczka cukru trzcinowego
sól
Wołowinę mielimy w maszynce do mielenia mięsa, cebulę kroimy w kostkę. Mięso, cebulę i rozdrobniony czosnek wrzucamy na zimną patelnię (to spowoduje, że mięso nie zbije nam się w grudki), smażymy do zrumienienia. Dorzucamy do tego pokrojone w drobną kostkę jalapenio, ketchup, musztardę, Worcester, piwo i pomidory z puszki. Gotujemy na niewielkim ogniu, do redukcji płynów, pod koniec dodajemy cukier i sól. Mięsem faszerujemy buły.