Święta co raz bliżej (wbrew pozorom), więc czas pomyśleć o świątecznym menu. Wierzcie mi, w moim przypadku nie jest to przesada. Mam tak mało wolnego czasu, że muszę ze sporym wyprzedzeniem wszystko planować, żeby w ostatnim momencie nic mnie nie zaskoczyło ;)
Kto pochodzi ze Śląska z całą pewnością zna ten świąteczny deser. Oczywiście są różnice w przepisach, wszystko zależy od tego, jaki przepis kto wyniósł z domu i jak "przerobił" go pod siebie.
Proszę za wyrozumiałość co do zdjęcia - jest dość stare, nowe stworze dopiero w Wigilie ;)
chałkaok. litr mleka - trudno określić ilość, ponieważ nigdy się nad tym nie zastanawiałam, w trakcie przygotowywania okazuje się, ile trzeba go użyć ;)
+ 150 ml do moczenia chałkibakalie: rodzynki, orzechy włoskie, orzechy laskowe, suszone owoce, daktyle, migdały400 g maku3 łyżki miodu
Mak parzymy i mielimy dwukrotnie. Mleko stawiamy na ogniu, gdy się zagotuje dorzucamy mak. Gotujemy tak długo aż masa zacznie gęstnąć. Często mieszamy, żeby mak się nie przypalił. Gdy masa będzie gęstnieć dorzucamy bakalie (jakie kto lubi). Zdejmujemy masę z ognia.
Do głębokiego talerza nalewamy ok. 150 ml ciepłego mleka i rozpuszczamy w nim miód. Chałkę kroimy i każdą kromkę moczymy w mleku.
W naczyniu układamy warstwę namoczonej chałki, po czym wylewamy warstwę masy makowej. Powtarzamy czynność aż do zużycia masy makowej, z tym, że masa makowa powinna kończyć deser.