Dziwny miesiąc. Właściwie w około 66% jest jeszcze zimą, a potem staje się wiosną, chociaż zazwyczaj jeszcze tylko z nazwy. A jednak w mojej świadomości funkcjonuje już jako miesiąc wiosenny. Wszyscy już ją czują, kupują cięte kwiaty do wazonów i drobne żółte żonkile w kolorowych doniczkach. Wyciąga się z szafy nieco lżejsze płaszcze, częściej zdarza się ubrać sukienkę i pewnie te twardsze z nas zdecydują się zakończyć sezon rajstop pod spodniami. Może w Krakowie będzie można w końcu otworzyć okno, a spacery zaczną mieć jakikolwiek sens... A wszystko to trochę przedwcześnie, zbyt niecierpliwie, jakby dało się w ten sposób cokolwiek przyspieszyć.
Jest parę rzeczy w marcu, których nie mogę się doczekać i parę takich, które właśnie odkryłam i chcę się nimi podzielić. Przedstawiam parę pomysłów na marzec.
Czego posłuchać?
Wiem na pewno jaką muzyką będzie mi dźwięczał tegoroczny marzec.
Domowe Melodie znam od roku, ale to 1. marca na koncercie w Krakowie ostatecznie podbili moje serce. Od razu po koncercie kupiłam płyty i zapewne do końca tego miesiąca nie opuszczą one kieszonki w odtwarzaczu. Muzyka, którą tworzy ten zespół, jest absolutnie jedyna w swoim rodzaju. Melodie zapisują się w głowie na długo, ale przede wszystkim zachwycam się tekstami - raz poważne, raz zabawne, każdy inteligentny, niebanalny i zupełnie niezwykły. Uwielbiam też takie koncerty jak ich. Koncerty, na których nie wiadomo do końca kto bawi się lepiej - wykonawcy czy publiczność. Publiczność szaleje, bo zespół gra niesamowicie, zespół szaleje, bo publiczność jest niesamowita, w efekcie wszyscy nakręcają się do granic możliwości, a na koniec zespół gra cztery bisy. Koniecznie posłuchajcie. Płyty polecam również na prezent, są przepięknie wydane.
Co przeczytać?Ciężko polecać coś z księgarnianych nowości, jeśli się je czyta zazwyczaj z kilkumiesięcznym opóźnieniem, gdy z okien wystawowych trafią już do bibliotek i składów taniej książki. Ale jest jedna nowość, którą mogę polecić w ciemno. "
Analfabetka, która potrafiła liczyć", to druga powieść szwedzkiego pisarza Jonasa Jonassona. Liczę, że będzie ona tak samo absurdalna i wypełniona czarnym humorem, co jego pierwsza książka - "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął". Z recenzji dostępnych w internecie wnioskuję, że raczej nie powinnam się rozczarować.
Już nie taka nowość, ale polecam całym moim zakochanym w Szymborskiej sercem! Rzadko podobają mi się oprawy graficzne tomików wierszy, w dodatku zazwyczaj mimo jednego autora każdy kolejny tomik wygląda inaczej i w każdym użyta jest inna czcionka. Czasem nawet wydawnictwo nie jest to samo! Ale na szczęście nowe wydania tomików Wisławy Szymborskiej wydawnictwa Znak są jednolite, a co najważniejsze estetyczne. Mi więcej do szczęścia nie trzeba.
Najbardziej cieszę się z tomiku "Koniec i początek", który od dawna był już nie do zdobycia.
Z niejasnych dla mnie powodów mam wyjątkowo dobre rozeznanie w książeczkach dziecięcych. Ba! Mam nawet ulubione wydawnictwa dla dzieci, a co jakiś czas zdarza mi się taką uroczą książeczkę kupić. Na szczęście mam od niedawna chrześnicę i mogę udawać, że to tylko i wyłącznie z myślą o niej. Nawet jeśli na niektóre z zakupionych przeze mnie dość impulsywnie książek będzie musiała jeszcze poczekać.
"
Co by tu wtrąbić?" to kolejna już książeczka autorstwa Oli Cieślak. Wyjątkowo apetyczna! Zakupiona przeze mnie już teraz, z myślą o przyszłych okazjach, bo kto, jak nie blogerka kulinarna, może obdarować dziecko ilustrowaną opowiastką o słoniu głodomorze objadającym się pavlovą i radamerem?
Najbardziej wyczekiwana przeze mnie marcowa premiera: "Alfabet ciast" Zofii Różyckiej. Zupełnie nie wiem czego się spodziewać po tej książce, ale skoro jest wydawnictwa
Dwie siostry, to jedno jest pewne: będzie piękna. A z informacji dostępnych w internecie wnioskuję, że i przepisy mogą być ciekawe. Lawendowe ciasto z lukrem i tarta gruszkowa? Brzmi dobrze!
Co zobaczyć?Jako (prawie) historyk sztuki i (współ)pracownik muzeum w pierwszej kolejności zawsze będę polecać wystawy. A więc:
Warszawiacy!
Boznańska do Was przyjechała! Z Krakowa do Warszawy. Byłam pod ogromnym wrażeniem krakowskiej wersji tej wystawy: ogromu zgromadzonych obrazów, logicznego układu całości oraz rangi dzieł innych artystów, będących trochę magnesami na zwiedzających, ale i świetnie ukazujących tło twórczości Boznańskiej. Jestem niezmiernie ciekawa jak z przygotowania wystawy wywiązało się Muzeum Narodowe w Warszawie.
Krakusy! W Kamienicy Szołayskich, po ponad dwóch latach w końcu mamy nową wystawę. Z Łodzi przyjechał Maurycy
Gottlieb. To tylko trzy małe sale i trochę brakuje mi ukazania kontekstu dla twórczości artysty... Jednak i tak warto!
Gdzie się wybrać?Propozycja dla dzieciatych Krakusów na ciekawe, kreatywne i rodzinne spędzenie niedzielnego przedpołudnia:
Konik muzealny. Koniki to otwarte warsztaty dla rodziców z dziećmi organizowane w różnych oddziałach Muzeum Narodowego w Krakowie w wyznaczone niedziele. Ale nie są to zajęcia w jakiejś ukrytej, tajnej salce edukacyjnej, z dala od cennych dzieł sztuki. W czasie zajęć dzieciaki wraz z rodzicami przemieszczają się pomiędzy rozmieszczonymi na galerii stanowiskami, przy których rozwiązują łamigłówki, wykonują zadania plastyczne i mają okazję dowiedzieć się czegoś o dziełach prezentowanych na wystawach. Koniki organizowane są już od kilku semestrów, ale dwa najbliższe, marcowe, będą szczególne. To będą MOJE Koniki. Może nie wyłącznie moje, ale jednak w sporej części. A więc zapraszam 8. marca do Kamienicy Szołayskich na warsztaty o kobietach w kulturze żydowskiej oraz 15. marca do Domu Jana Matejki poznawać Obrazkowe tajemnice!
Targ Śniadaniowy wraca do Krakowa! Pierwsze odbędą się 21. i 22. marca w starym budynku Dworca Głównego, kolejne w każdy następny weekend. Jestem ciekawa jak się sprawdzi nowa lokalizacja.
Co zjeść?Już by się chciało zacząć chrupać nowalijki... Ale jeszcze momencik! Jeszcze chwila! Dla zabicia czasu można spróbować
wegańskiego smalcu z fasoli - rozreklamowany przez blog
Jadłonomia, proponowany też na marzec przez Sezonownik, od jakiegoś czasu podbija kulinarną blogosferę. Będę musiała spróbować i ja.
Czas na
groszek cukrowy! Oczywiście nie na jego jedzenie, najpierw trzeba go wysiać. W zeszłym roku przetestowałam czy da się założyć ogródek warzywny na balkonie. I chociaż cukinie nie wytrzymały naszego niefrasobliwego podejścia (czyt. niepodlewania parę dni), a marchewki wyszły takie tyci-tyci, to groszek akurat nam się udał. Dlatego zachęcam wszystkich do posadzenia własnego chociażby na balkonie. Nie będzie go pewnie szalenie dużo, ale czy będzie wam się chciało polować na niego na targach?