Wczoraj i dzisiaj w Gdańsku odbywały się Ekocuda. Miałam bardzo jasno sprecyzowany cel, a mimo to kupiłam troszkę więcej niż chciałam. Ale też bez szału, nie mam wyrzutów sumienia!
Zaskoczyły mnie bardzo mocno ceny herbat na jednym ze stoisk. Nie pamiętam nazwy firmy, ale mimo naprawdę kiepskich składów (tzn. dość ubogich) ich cena to 20-22 zł za 50 gramów.
Ale kupiłam krem BB z Lily Lolo w najjaśniejszym odcieniu fair i to właśnie on był moim planowanym zakupem. Miałam kiedyś próbkę ciemniejszego odcienia i byłam zachwycona, tylko był trochę za ciemny. Było widać, że odcina mi się na szyi. Ale krycie, konsystencja, to jak moja skóra na niego reagowała, to wszystko było mega! A przy okazji pan, który mi go sprzedawał dzisiaj wyjaśnił mi czym różni się podkład od kremu BB i zaznaczył, że w kremie BB nie ma żadnych silikonów i innych tego typu przykrych rzeczy właśnie dlatego, że nie jest podkładem.
Nieplanowane było mydełko z masłem kakaowym. Przemiła kobietka z Bydgoskiej wytwórni mydeł zapewniała, że nie powinno mnie wysuszyć ani podrażnić.
W sumie zakup hydrolatu też był planowany ale nie wiedziałam jakiego chcę i potrzebuję. Z pomocą przyszła mi babeczka z Ministerstwa dobrego mydła, doradziła mi hydrolat rumiankowy, a w gratisie dorzuciła kilka małych mydełek.
Skusiłam się też na pomadkę z peelingiem z Sylveco. Jestem strasznie rozczarowana jakością opakowań tej marki. Dramat!
Powiedzmy sobie szczerze, nie poszalałam.