Dziś zabieramy Was w podróż do zupełnie innej niż zwykle kuchni. Do kuchni pełnej smaków, kolorów, aromatów. Kuchni, która jest niezmienna od wielu lat, i która tak samo niezmiennie zachwyca.
Dziś zapraszamy Was do Indii!
Na całe szczęście nie musieliśmy zmieniać kontynentu żeby tam dotrzeć. Ba! Nawet nie musieliśmy wyjeżdżać z miasta bo małe Indie mamy tuż za rogiem.
Restauracja RubaRu bo to o niej mowa znajduje się na ulicy Długiej i choć od razu jej nie zauważycie, to i tak bez problemu tam traficie bo zaprowadzi Was tam indyjska muzyka.
O tym miejscu dowiedzieliśmy się od znajomych. I jak to my, musieliśmy od razu to sprawdzić!
Na pierwszy rzut oka restauracja wygląda przyjemnie, jest przepełniona kolorami, ale nie ma się co dziwić w końcu to Indie. Wszędzie stały posążki bogów, bogato zdobione pufki i fajki wodne. Na ścianie była ogromna fototapeta, chyba z Taj Mahalem, choć pewności nie mam. Gdy przestaliśmy podziwiać wnętrze, skupiliśmy się na znalezieniu stolika. Udało nam się wybrać dogodne miejsce i teraz pozostaje nam tylko czekać na kelnera. Tu należą się pochwały, ponieważ kelner zjawił się bardzo szybko, a ubrany był w strój nawiązujący do tematyki restauracji. I nawet był przystojny.
|
Jak widać wystrój jest naprawdę ciekawy |
Karta była ciekawie wykonana, zrobiona z drewna z fajnymi wykończeniami, ale nie liczy się wygląd ważne jest wnętrze ( boże co za utarty farmazon).
A w środku znaleźliśmy ogrom potraw. Oczywiście były przekąski, zupy ale nas interesował konkret! Więc szybko przeszliśmy do dań głównych. A tu mogliśmy wybierać z dań z kurczaka, z wieprzowiny, z owoców morza. Dodatkową kategorie stanowiły potrawy z pieca tandoor. Jest to piec gliniany, w którym opieka się potrawy w temperaturze 480 stopni. Dania przygotowane w taki sposób nazywa się wspólnym mianem
tandoori.
Po bardzo, bardzo, bardzo długim badaniu karty udaje nam się wybrać coś dla siebie. Ja jako nadworny wielbiciel kurczaka wybrałam Murghi Makhani z pieczonym chlebkiem (kurczak w kremowym sosie pomidorowym z kardamonem i kozieradką, nie mam nadal pojęcia czym jest kozieradka), a mój wierny towarzysz wybrał Pork Tikka Masala (wieprzowina z sosem na bazie przyprawy tikka masala, bardzo popularnej w Indiach) z ryżem z dodatkiem warzyw.
Z napojami też poszaleliśmy, a co! Był napój na bazie jogurtu z malinami (tamtejszy przysmak) i sok z granatu ( w ofercie jest kilka fajnych orientalnych soków).
Na dania czekaliśmy trochę czasu, ale gdy tylko zobaczyłam co nam przyniesiono od razu im to wybaczyłam!
Wszystko wyglądało apetycznie, kolorowo i do tego ten zapach. Podane w metalowych, podgrzewanych garnuszkach, robiło wrażenie. Nic tylko jeść!
|
Piękne, prawda? |
Pierwszy kęs i już wiedziałam, że ta recenzja będzie pozytywna. Mój kurczak był delikatny, świetnie wysmażony, rozpływał się w ustach. A sos? Mmm... Delikatny smak, lekko słodki z kwaskową nutą. Wszystko się idealnie dopełniało, a następny kęs nie nudził, a zachęcał do kolejnego i kolejnego,
i kolejnego... Dodatkowo ten chlebek, który moczyło się w sosie... Naprawdę ja miałam umami!
|
Wypiekany chlebek
|
|
Murghi Makhani |
|
Granatowy sok |
Po minie towarzysza i skradzionym mu kęsie muszę stwierdzić, że wieprzowina też dawała radę. Nie wiem jak oni to zrobili, ale rozpływała się w ustach. Sos był ciekawy i miał głęboki smak. A porcje? Były ogromne, szczerze moglibyśmy najeść się jedną.
|
Pork Tikka Masala
|
|
Basmanti z warzywami |
|
Malinowe cudo! Żałowałam, że nie zamówiłam... |
Uwierzcie, że dawno nie byłam tak szczęśliwa jedząc.
Ale zawsze musi być jakieś ale... Cena. Za taki obiad zapłaciliśmy 85 złotych... Dania niestety nie zawierają nic oprócz mięsa i sosu, i za każdy dodatek trzeba płacić. Ale myślę, że czasem warto tak zgrzeszyć.
Na cztery gwiazdki mają 3,5. I zapewniam, że jeszcze tam wrócę!