No i witamy Was kolejną, mamy nadzieję, wyczekiwaną przez Was recenzją!
Tym razem pojechaliśmy troszkę dalej i wpadliśmy do Gościńca Soplica.
Dlaczego tam? A no dlatego, że chcieliśmy zabrać gdzieś moich rodziców, a to miejsce wydawało się nam odpowiednie. Czy mieliśmy rację? Sprawdźcie!
Gościniec Soplica to chyba większości znane miejsce. Uroczy budynek w ślicznej okolicy, drewniane, trochę folkowe wnętrze wszystko to składa się na idealne miejsce na niedzielny obiad. Moim rodzicom się wystrój spodobał, więc dajemy pierwszy plus.
Ciekawi czy za jedzenie też damy plus? No to czytajcie dalej!
Po dogłębnym przeczytaniu menu (ilość pozycji troszkę zabija) udało nam się w końcu coś wybrać.
Ponieważ jestem kulturalna to zacznę od dań moich rodziców. Moja mama za moją namową wzięła rosół (mój wybór też na niego padł) i jak przystało na fankę ryb filet z dorsza.
Zupa została przez nią oceniona dość wysoko. Rosół był aromatyczny,rozgrzewający i miał świetny domowy makaron za co dajemy obie duży plus (to już kolejny).
Jeśli chodzi o rybę to po prostu, zwyczajnie była smaczna nie mamy się do czego przyczepić, suróweczki też pierwsza kasa. Jedyny problem to ilość frytek, ale moja rodzicielka po prostu je jak wróbelek, więc im więcej jedzenia tym gorzej ;)
Tato, jak to przystało na faceta z Pałuk wziął czArninę i porządną karkówkę w sosie.
Cóż, czarnina według niego miała za dużo suszonych owoców i niezidentyfikowane kulki, których pochodzenia nawet ja nie mogłam ogarnąć. Wiemy, że było to jakiś owoc, ale jaki ciężko nam stwierdzić. Zastrzeżenia taty wynikają po prostu z tego, że i ja i on wychowaliśmy się na czarninie mojej babci, która jest słodsza i bez owoców. Ale ogólnie zupa była smaczna i miała interesujące kluseczki.
A karkówka, jak to karkówka była zajebista! Genialny sos pieczeniowy, kruche mięso, ziemniaczki z koperkiem i buraczki... mmm no niebo w gębie! Musiałam tacie trochę podjadać bo wyglądało naprawdę dobrze.
Czas teraz na mnie! Zupę pominę bo jadłam rosół, a o nim czytaliście wcześniej.
Schab. No schab to tradycja, to legenda. to bóstwo i wbrew pozorom łatwo go spieprzyć. Ale kucharzowi w Soplicy udało się tego nie zrobić. Kotlet był przeogromny, dobrze doprawiony i na całe szczęście mięsa było więcej niż panierki. Kiszona kapusta z boczkiem (mam nadzieję, że dobrze poznałam) mogłaby spokojnie konkurować z tą mojej babci. W sumie ziemniaki w tym daniu były zbędne, ja mogłabym jeść tylko ten schab i te kapustkę!
I na deser nasz Mati i jego wyszukane danie. Mati jak to on nie może zamówić zwykłego mięsa, więc zamówił polędwiczki sous vide, chociaż z zupą nie poszalał bo wziął barszcz.
Zupa dobra, wyrazista z pięknym intensywnym kolorem. Pochwała za pasztecik do barszczyku, choć mógłby być troszkę bardziej pikantny.
A jeśli chodzi o wymyślne polędwiczki z modnej próżniowej metody to niestety ale były obłędne!
Mięso miękkie, kruche, aromatyczne z pełną odpowiedzialnością mówimy, że są to najlepsze polędwiczki jakie jedliśmy! A ratatouille z którym były podane było idealnym dopełnieniem. My osobiście nie podalibyśmy ziemniaków do tego dania, ale może ktoś lubi.
Podsumowując te jakże długą recenzję stwierdzamy, że Gościniec Soplica poleca się na niedzielne obiady.
Duże porcję, smaczne jedzenie, fajna atmosfera i przyziemne ceny sprawiają, że jeszcze tam wrócimy.
Wielki plus też za to, że gdy kucharz się pomylił i zapomniano o daniu mojego taty (biedny musiał trochę czekać, choć my już dostaliśmy swoje dania) kelner pięknie nas przeprosił i dostaliśmy mini desery na koszt firmy w ramach przeprosin. Mały gest, a jednak świadczy bardzo dobrze o tym miejscu.
Więc nie pozostaje nam nic innego jak polecić to miejsce. Zapraszajcie swoich rodziców tam, na pewno będą zadowoleni!