Zebraliśmy się i piszemy dla Was recenzje Cadillac Bar, bo jak się okazuje wiele osób naszych tekstów wyczekuje. Za co oczywiście dziękujemy! Ale do konkretów! Cadillac Bar mieści się na Magdzińskiego w miejscu, gdzie wcześniej o ile dobrze pamiętam też były burgery (może nawet te same?). Jeśli chodzi o wystrój to nie ma się czego doczepić, skórzane kanapy w amerykańskim stylu, zdjęcia cadillaca i ogromna fototapeta na ścianie pozwalają się wczuć w american style (ale City 52 to nie jest).
|
|
W menu knajpki możecie znaleźć 6 różnych burgerów, hot-dogi i zapiekanki. My jak to przystało na wielbicieli dobrze zrobionej krowy zdecydowaliśmy się na burgera, tym bardziej, że Cadillac ogłasza się jako miejsce gdzie burgery są tak duże, że w dłoni się nie mieszczą. Żeby sprawdzić czy faktycznie są takie ogromne zamówiliśmy numer 4 (wołowina, rukola, bekon, pikle, ser, sos z masła orzechowego i kukurydzy) i numer 5 (wołowina, rukola, grillowane warzywa, ser bałkański, sos bbq pesto z suszonych pomidorów). Jak widzicie, jeden klasyk i jedno miniszaleństwo.
Zacznę od klasyki, czyli mojego burgera numer (burger nr brzmi trochę jak z "Idź na całość"). Mimo, że numerki burgera kojarzą mi się z polsatowskim programem, to mój burger nie okazał się totalnym zonkiem, choć też nie była to najlepsza bramka. Jeśli chodzi o dodatki to nie mam się czego przyczepić, pikle super, sos z masła orzechowego smaczny i rukola świeżynka. Jedynie ser wzbudzał moje wątpliwości, ale nie jestem w stanie wyczuć czy był to topiony w plastrach czy nie (choć bardziej jednak jestem skłonna powiedzieć, że jednak topiony). Bułka niestety nie smakowała jak własny wyrób, a przy takiej ilości burgerni w mieście homemade bułka to raczej podstawa.
|
Burger nr 4 |
|
Burger nr 4 |
W drugim burgerze dodatki były podobne bardzo smaczne, tak mówi Mati więc tak musi być. Dobry sos bbq, fajna opcja z grillowanymi warzywami i serem bałkańskim choć powinno go być troszkę więcej. Ale ogólnie dodatki na duży plus, większy niż w przypadku mojego burgera. Recenzja samego mięsa zostawiłam na koniec bo w obu burgerach było takie samo... Niestety tak samo przeciągnięte :( Doceniamy ilość, doprawienie ale taki stopień wysmażenia nas trochę boli, bo bardziej niż burger smakowało to jak mielony. Ale spokojnie takie rzeczy są do poprawy i liczymy, że następnym razem będzie już lepiej :)
|
Burger 5 |
|
Burger 5 |
A, zapomniałabym! Zamówiliśmy też lemoniadę, trochę za mało kwaśna... następnym razem więcej mięty i cytryny i będzie sztos!
Podsumowując, miłe i sympatyczne miejsce gdzie można wpaść na ciekawe (inne pozycje naprawdę mają dobrze wyglądające dodatki) i całkiem smaczne burgery. Cenowo bez szału, raczej tak jak wszędzie, za dwa burgery i dwie lemoniady zapłaciliśmy 40 złotych. Ale niestety wśród bydgoskich burgerowni (mamy ich milion) wypada przeciętnie, gdzieś w pierwszej 10.
Możliwe, że wrócimy żeby sprawdzić czy stopień wysmażenia jest już lepszy, a mięso nie jest przeciągnięte. No i zobaczyć czy bułki nadal kupne czy może już sami zaczęli je kulać. Dajemy 4 i mówi: idźcie i przekonajcie się sami.