Rok temu już go robiłam.
[klik]Tym razem zdecydowanie pyszniejsza wersja, no jest mega, musisz spróbować :D <3
Co prawda to ciasto jest trochę czasochłonne, no i wymagające wielu składników, ale raz na jakiś czas można. Efekt wynagrodzi trud, gwarantuję.
Jest kremowe, rozpływa się w ustach i smakuje jak połączenie kutii i makowca. No i amarantus na wierzchu wygląda jak kropki śniegu :P
Czuję Święta <3
makowiec bez ciasta / makowiec japoński
(tortownica o średnicy 26 cm)
- 3 szklanki maku (1,5 białego + 1,5 niebieskiego)
- 3 szklanki mleka
- 1/3 szklanki suszonych daktyli
- 1/3 szklanki suszonych fig
- 1/4 szklanki ksylitolu
- skórka z 1 pomarańczy
- szczypta soli, kardamonu, gałki muszkatołowej
- 6 łyżek miodu (nawłociowy + lipowy)
- 3 łyżki masła
- 6 średniej wielkości jabłek
- sok z 1/2 cytryny
- 4 jajka
- 1 szklanka mąki migdałowej
- 1 szklanka mąki z ciecierzycy
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1/3 szklanki rodzynek
- 2 garści orzechów włoskich
- na wierzch: amarantus ekspandowany
1. Mak, mleko, suszone owoce, ksylitol, skórkę z pomarańczy i przyprawy wrzuciłam do rondelka. Gotowałam, mieszając od czasu do czasu, około 25-30 minut (aż mak stał się miękki, a połowa mleka odparowała).
2. Po tym czasie dodałam miód i masło, wymieszałam, aby się połączyły z masą. Całość zmiksowałam w blenderze (ok 4-5 minut), aż powstała gładka i kremowa masa.
3. Jabłka utarłam na dużych oczkach tarki. Dodałam sok z cytryny, jajka, rodzynki, posiekane orzechy włoskie, mąkę migdałową i z ciecierzycy oraz sodę oczyszczoną. Wymieszałam. Następnie połączyłam z masą makową.
4. Wlałam do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy. Posypałam obficie ekspandowanym amarantusem. Piekłam 55 minut w 180 stopniach z termoobiegiem (próba patyczka w tym przypadku jest niemiarodajna, bo ciasto jest bardzo, bardzo mokre).
5. Trzeba poczekać aż prawie całkowicie wystygnie, dopiero później można je wyjmować z formy. Ja popełniłam ten błąd, że byłam niecierpliwa, i mi brzegi odpadły w niektórych miejscach :D Ale co tam, i tak jest mega pyszne <3
**
Ostatnio dostałam nominację do Liebster Award od
Juli, nie ukrywam, że bardzo się ucieszyłam, bo jej blog jest jednym z moich ulubionych <3
1. Czy masz tatuaże?
Tak, mam jeden. Na lewym bicepsie, sporego żurawia origami, o czarnych konturach i miętowym wypełnieniu.
2. Czy jesteś od czegoś uzależniona?
Mój charakter raczej kłóci się ze zjawiskiem uzależnienia.
Ale mam słabość do jedzenia, jestem typowym smakoszem. Z tym, że lubię zdrowe i naprawdę pyszne rzeczy, nie zdarza mi się napchać świństwem.
Kocham kawę, piję ją prawie codziennie.
Uwielbiam gumy do żucia, w sumie to mogłabym podpiąć, na siłę, pod uzależnienie.
3. Kto mógłby wpłynąć na Twoje zdanie?
Najbliższe mi osoby, albo te, które przedstawią racjonalne argumenty.
4. Boisz się ciemności?
Nie ;)
5. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
Bez gotowania, jedzenia, muzyki, przyjaciół, znajomych, miłości.
6. Na jakim filmie byłaś ostatnio w kinie?
Na Grawitacji. Fatalny film, ale głupek, z którym byłam, mi to zrekompensował <3 xD
7. Ulubiony obraz / fotografia?
Uwielbiam wszelkie zdjęcia przedstawiające kosmos, galaktyki, księżyc <3
Jest takie jedno zdjęcie na którym przytulam się do mamy, jak jestem mała. Jest ono moim ulubionym.
8. Woda gazowana, czy nie?
Zdecydowanie niegazowana :P
9. Gdzie chciałabyś zamieszkać na stałe?
W sumie nie mam takiego wymarzonego miejsca. Chcę mieszać tam, gdzie będą najbliższe mi osoby i możliwości, aby realizować siebie.
10. Czy lubisz otaczać się ludźmi?
Lubię, ale tylko tymi najbliższymi. Wolę mieć kilka bliskich osób niż tabuny pseudoznajomych i pseudoprzyjaciół ;)
11. Wolałabyś pomóc człowiekowi, czy zwierzęciu?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Lubię pomagać i wspierać te istoty, które tego potrzebują.
Pozdrawiam Cię, Julo :D