Chyba wszyscy znają te toskańskie opowieści. O tym, jak potargany życiem naturszczyk rusza do Toskanii, kupuje tam posiadłość/winnicę lub inne dobra gdzie osiedla się, z sukcesem oswajając nową rzeczywistość, kulturę i sceptycznych sąsiadów. Romantyczny rys tych opowieści z całą pewnością porusza wyobraźnię wielu z nas, zmęczonych codziennością ze słabym dostępem do regularnej dawki witaminy D3. Pewnie też gra na eskapistycznych nutach umysłów skłonnych do nostalgii i fantazjowania.
Ja mam podobnie z Sycylią. Mogłabym tam wyjechać i już nie wrócić. Kupić opuszczony gaj cytrynowy i zaszyć się wśród kwitnących pod domem migdałowców.
Bo to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogło być inaczej.
Wystarczyła jedna wiadomość w skrzynce mailowej, by już w grudniu spakować się (mentalnie) i tylko odliczać dni do wyjazdu. Nadawca - Kinga z greenmorning.pl, inicjatorka i organizatorka naszej wyprawy na Sycylię. Z samolotów wysiada 13 nieznających się wcześniej dziewczyn, szalonych kobiet wyrwanych z kontekstu odmiennych codzienności, za to wreszcie i ewidentnie w swoim żywiole. Gdzie nikt nie pogania Cię, gdy ty właśnie wyostrzasz obiektyw przy 78 zdjęciu awokado, nie niecierpliwi się i nie wchodzi w kadr (chyba, że na życzenie). Rozumie, dlaczego nosisz w kieszeni zraszacz i dlaczego na Boga kładziesz się w krzakach, by następnie leżeć tam niemal bez ruchu przez kolejną godzinę.
Ten wyjazd to zdecydowanie było Fotograficzne Spa.
Nie tylko dlatego, że w jednym miejscu spotkały się osoby o podobnych pasjach, upodobaniach i dążeniach, które mogły bez presji "zmarnotrawić" wiele godzin na łażeniu po sadach i targach… Także za względu na wszystkie te przegadane do późna noce, (Olimpia wybaczysz mi kiedyś? Ty wiesz co, prawda?) śmiech, łzy i opowieści, których przecież normalnie nie słyszy się od ledwie poznanych osób (bez związku ze spożytym winem i Limoncello). Możliwość poznania warsztatu i podzielenia się doświadczeniem. Oraz naukę od najlepszych. Fotografia makro to niestety nie moja bajka, zabrakłoby mi czasu na jej zgłębianie, ale to, co tworzy Magda Wasiczek, to prawdziwe mistrzostwo świata. Magda przywiozła ze sobą swój sprzęt, opowiadając o każdym obiektywnie ze znawstwem i wnikliwością. Obserwowanie, jak pracuje, było wielką przyjemnością. O każdej ze spotkanych na Sycylii dziewczyn mogłabym pisać długo. To były piękne i ważne spotkania. Pozwólcie, że wymienię je choćby z imienia, część z nich to blogerki, których prace możecie podziwiać na co dzień Olimpia, Dominika, Kasia, Jowita, Iwona i Klaudyna oraz Dorota, Ania, Edyta i Jadwiga, i oczywiście - pomysłodawczyni (Kingo, obyś miała więcej tak dobrych pomysłów) i współprowadząca nasze warsztaty Magda Wasiczek. Dziewczyny, wielkie dziękuję i wyrazy uznania!
Nasza sycylijska wyprawa obfitowała także w wiele kulinarnych odkyć. Możliwość wyjścia z tarasu prosto do cytrusowego sadu, by zerwać z drzewa grejfruta i następnie go zjeść, nie przejmując się sokiem cieknącym po łokciach - bezcenna. Podobnie jak możliwość delektowania się prawdziwą sycylijską kuchnią w wykonaniu Sylwii Valenziani. Dla zainteresowanych podaję sprawdzony wielokrotnie przepis - dwa, trzy doskonałej jakości składniki, prosta kompozycja i dużo serca. Zapisane?
Wiem, że wspomnienia wielu smaków poznanych podczas naszego pobytu na Sycylii pozostaną ze mną na długo. Już zmieniły nasz codzienny jadłospis i zainspirowały do tworzenia nowych przepisów - niektóre z nich już wkrótce się tutaj pojawią.
Szczęśliwie część sycylijskich smaków i aromatów uda się odtworzyć także teraz. Zamówiwszy uprzednio z gospodarstwa rodziny Valenziani BIO cytrusy, awokado, oliwę i inne cuda sycylijskiej ziemi. Zajrzyjcie na stronę InCampagna. To niesamowite, jakie owoce potrafią dawać dobro i szacunek dla natury, świata i ludzi wśród których się żyje.
Tymczasem dziś zapraszam Was na pyszne migdałowe tarty z cytrynami. Nareszcie doczekały się publikacji. Polecam gorąco!
Poniżej znajdziecie również moje sycylijskie migawki. A raczej - część z nich. Pozostałe wyselekcjonowane do publikacji znajdziecie wkrótce na FB.
Frangipane z cytrynami
Składniki:
250 g zmielonych migdałów
250 g cukru pudru (zmniejszyłam do 180 g)
200 g miękkiego masła
3 jajka
2 czubate łyżki skrobii (ziemniaczanej lub kukurydzianej)
2 łyżki rumu
2 cytryny (najidealniej bio)
50 g cukru
Przygotowanie
1. Mikserem łączymy migdały, cukier puder i miękkie masło do uzyskania jednolitej masy.
2.Dodajemy jajka, jedno po drugim, następnie skrobię i rum, miksując do połączenia.
3. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
4. Do masy migdałowej dodajemy sok i skórkę z 1 cytryny. Łączymy. Przelewamy do formy na tartę o średnicy 24 cm, wyłożonej papierem do pieczenia.
5. Pieczemy 10 minut.
6. W tym czasie drugą cytrynę kroimy na plasterki ok. 3mm.
7. Gotujemy je w 100 ml wody z 50 g cukru.
8. Po 10 minutach wyjmujemy ciasto z piekarnika. Dekorujemy je plasterkami cytryn. Pozostały syrop pozostawiamy do dekoracji po upieczeniu ciasta.
9. Pieczemy jeszcze około 20-30 minut.
10. Wierzch ciasta polewamy po wyjęciu z piekarnika pozostałym syropem.
Przepis pochodzi ze styczniowo-lutowego numeru "Elle à table".