To chyba były piąte urodziny? Nie pamiętam dokładnie (wybaczcie - starość, nie radość) ale zakochałam się w tym miejscu na zawsze. Wchodząc tam mam wrażenie, że uruchamiam wehikuł czasu bo emocje z nim związane wracają niczym Powrót do przeszłości.
Co prawda Garden Le Scandale powstało trochę póżniej niż Le Scandale na ale do dzisiaj pamiętam walkę o stolik żeby zjeść nachos, kiedy melanż poniósł nas na Kazimierz. Od tego czasu wiele się zmieniło - ku mej uciesze - dziś już nie trzeba walczyć o stolik i można zjeść coś więcej niż nachos.
To jedno z takich miejsc, na którym wychowują się pokolenia i chociaż dzisiaj można przeżyć tam niejedną przygodę z jedzeniem czy też drinkami, to na szczególną uwagę zasługuje deser.
Zazwyczaj nie jadam bo jeżeli mam do wyboru coś słodkiego a na przykład kiszone ogórki, to wolę to drugie, niemniej jednak "Gardeny" są jedynym takim miejscem, w którym daje się ponieść niezliczonym ilością kalorii. Profiteroles z musem z białej czekolady oblane gorzką czekoladą (17 zł) absolutnie made my LIFE! To jest jakieś szaleństwo, na dodatek nie można się temu oprzeć pomimo wielokrotnie powtarzającego się słowa CZEKOLADA.
Wybierzcie się koniecznie a dla pewności zarezerwujcie stolik przez Gastrobooking.pl Aha, można tam zjeść również dużo tapas, popić koktajlem lub zatopić kły w mięchu - zostanie więcej słodkości dla mnie :D