Hm, nawet nie wiem w sumie jak mam Wam opowiedzieć o tym daniu bo jest tak absurdalne, że sama sie zastanawiam jak doszło do tego, ze go zrobiłam.
Oryginalny przepis znalazłam u Jamiego i chyba z braku weny stwierdziłam "a co tam". Zmodyfikowałam je nieco i powiem Wam, ze wyszło całkiem niezłe a najfajniejsze jest to, że teraz kiedy juz wiem jak smakuje - bede mogła je modyfikować i bawić sie nim uzyskując nowe smaki. Bo takie to danie jest. Plastyczne.
- szczypiorek lub rozmaryn
Do foremki na babkę (pasztet lub cokolwiek innego, chodzi o to, żeby była długa i wąska) wlewam olej około 1 cm. Wsadzam do piekarnika i nagrzewam do 250 stopni. Kiedy olej jest już mocno nagrzany, wkładam kiełbasę w całości. Ja kupiłam zwyczajną i pocięłam ją na trzy części. Piekę ją na złoto.
Kiedy kiełbasa się złoci, kroję cebulę i dusze ją na maśle aż się zeszkli. Dorzucam pokrojony w plasterki czosnek, dodaję cukier, ocet balsamiczny i redukuje aż cebula się skarmelizuje a sos zgęstnieje.
Kiedy kiełbasa jest już upieczona, wylewam ostrożnie nadmiar oleju i robię ciasto z 3 jajek, mąki, mleka i soli. Finalnie ma ono mieć gęstość takiego, jak na naleśniki. Zalewam kiełbasę tym ciastem, na wierzch daję szczypiorek (może być też rozmaryn) i zapiekam nadal w 250 stopniach przez około 35 minut - musicie po prostu obserwować ciasto, ma być lekko przyrumienione i odchodzić od foremki. Nie otwierajcie przez ten czas piekarnika bo ciasto jest kapryśne i może Wam opaść. Obserwujcie przez szybkę ;)
Ropuchę kroję na porcję i na wierzch daję karmelizowaną cebulę. Efekt zaskakujący.
Dziś już wiem, że można by zaryzykować i do ciasta dać np: ser żółty lub mozzarellę. Ostrą paprykę jeśli ktoś lubi pikantne. Nie omieszkam jeszcze wrócić do tego przepisu i eksperymentować!