Tym razem nie o jedzeniu będzie chociaż o restauracji mowa i chociaż było nawet niezłe. Będzie o przeżyciu największego szoku jaki przeżyłam do tej pory będąc w branży gastronomicznej od lat. A widziałam dużo, wierzcie.
Lokomotywa. Fajna, na poziomie restauracja w starym budynku dworca w Puszczykowo 15 km od Poznania. Trafiłam do niej przy okazji mojej wizyty w HOT_elarnia. Nie, nie nie ma ona nic wspólnego z hotelem, po prostu gdzieś przy drodze pomiędzy zwiedzaniem jednej i drugiej atrakcji wpadłam tam coś zjeść.
Jak zwykle nie miałam przy sobie gotówki (jestem zdecydowanym zwolennikiem plastiku w portfelu) ale miła Pani powiedziała, że spokojnie można zapłacić przelewem. W pierwszej chwili myślałam, że coś źle zrozumiałam. Może to jakiś nowy sposób płacenia kartą albo może to się tak u nich nazywa - w końcu w tej części Polski byłam ze dwa razy więc kto wie?
Zjadłam. Rachunek opiewał na ponad stówę (tak, tyle jem!), przyszło do płacenia więc gotowa do działania przygotowałam kartę. A tu, Pani, ze smutną miną mówi mi, że nie mają możliwości przyjmowania płatności kartą ale można przelew. I tak oto do rachunku przyniosła wizytówkę z numerem konta, pokazała palcem, który numer z rachunku wpisać i życzyła miłego dnia.
TAK!!!! Wyszłam bez płacenia rachunku, mając w ręce wizytówkę z numerem konta i szok w oczach. Przez całą drogę do hotelu, gdzie czekał na mnie komputer, zastanawiałam się jak to jest możliwe ale też miałam tak wryte poczucie obowiązku zapłaty, że sobie nie wyobrażacie. Że ale jak to, nakarmili mnie a ja nie zapłaciłam? No a jak zgubię rachunek? A numer konta? A Pani była taka miła i jedzenie dobre.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po przyjściu do hotelowego pokoju było zrobienie przelewu. Szok pozostał mi do dzisiaj.