Coraz chętniej wracamy do natury, ceniąc sobie działanie naturalnych składników na swojej skórze. Bo przecież składniki takie bardzo często rewelacyjnie się sprawdzają, a skóra nasza odwdzięcza się zdrowym i wspaniałym wyglądem.
Na markę Trawiaste trafiłam zupełnie przypadkiem i od razu zaintrygowały mnie ich brudne kremy. A dlaczego brudne? Otóż dlatego, że wytwarzane są one z surowych ziół, owoców i warzyw i zawierają w sobie ich różne aktywne drobinki. Zawsze tworzone są na świeżo, ręcznie i wyłącznie na zamówienie. Jak tu się nie skusić i nie wypróbować? ;-)
Przygodę z Trawiastymi rozpoczęłam od dwóch kremów. Jeden stosowałam na dzień, drugi na noc. Zanim jednak zaczęłam je stosować, sprawdziłam na wewnętrznej stronie nadgarstka, czy nie jestem uczulona na jakikolwiek składnik. Reakcja alergiczna nie pojawiła się, mogłam zatem rozpocząć użytkowanie kremów.
Jest to kosmetyk sezonowy, tj. zgodny z cyklem przyrody. Głównymi składnikami kremu są pąki wiśni i rzeżucha wodna. Optymalnie utrzymują one wilgoć w skórze, wspomagają syntezę kolagenu i regenerację komórek naskórka. Poprawiają ogólny wygląd cery, dostarczając jej beta-karotenu, zapobiegają powstawaniu wągrów i zatykaniu porów. Składniki te są także bogatym źródłem witamin C i E, tj. silnych przeciwutleniaczy, które usuwają toksyczne wolne rodniki i utrzymują twarz w zdrowiu i pięknym wyglądzie.
Krem ze względu na swoją delikatność może być stosowany również pod oczami.
Należy nakładać do na wilgotną skórę.
Krem umieszczono w szklanym, ciemnym słoiczku o pojemności 30 ml. Zakręcany jest plastikową nakrętką, pod którą bezpośrednio znajduje się nasze mazidełko. Kosmetyk pachnie słodko, aromat przypomina mi nieco dojrzałe wiśnie. Produkt jest w jasnobrązowym czy też ciemnożółtym kolorze, widać w nim pojedyncze drobinki występujących w nim roślinnych składników. Nie ma ich jednak na tyle dużo, aby pozostawały widoczne na twarzy po aplikacji. Konsystencja jego wydaje się początkowo dosyć gęsta i zbita, ale podczas nakładania krem zachowuje się jak gładkie, bardzo przyjemne masełko. Już podczas aplikacji widać, że kolor mazidełka nie jest tylko kolorem samym w sobie, ale od razu wpływa on na poprawę kolorytu naszej cery. Staje się ona pięknie wyrównana i jednolita. Krem gwarantuje też błyskawiczne nawilżenie, które odczuwalne jest przez cały dzień. Jednocześnie nie powoduje on nieestetycznego błyszczenia się cery i nie roluje się. Świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż, dobrze współgrając z podkładem i korektorem. Ale tak naprawdę stosując ten krem nie odczuwam większej potrzeby nanoszenia jakichkolwiek korektorów, bo mam wrażenie, że cera prezentuje się świetnie nawet bez tych upiększaczy :-)
Kosmetyk ten przeznaczony jest głównie do pielęgnacji na noc. W przypadku cery wyjątkowo przesuszonej czy też podczas silnych mrozów i mocnych wiatrów może być stosowany również na dzień.
Krem Suchotnica stosowałam równolegle z wcześniejszym kremem. Również i on znajduje się w ciemnym słoiczku o pojemności 30 ml i podobnie jak krem z pąkami wiśni i rzeżuchą powinien być przechowywany w chłodnym miejscu (kosmetyki te trzymam w lodówce). Zapach jego jest dosyć intensywny, ziołowy, wyczuwam przede wszystkim kminek. Aromat jednak szybko ulatnia się, kiedy krem jest już na twarzy, co uważam za plus, bowiem wrażliwe nosy nie powinny czuć się dzięki temu w jakikolwiek sposób podrażnione ;-) Barwa produktu jest jasnobrązowa z dużą ilością ziołowych pyłków. Jest ich więcej niż we wcześniejszym kremie i po aplikacji może się zdarzyć, że kilka drobnych cząsteczek pozostanie na twarzy. Konsystencja kosmetyku jest masna i gęsta, ale jednocześnie nie jest za ciężka. Mocno odżywia i regeneruje skórę, natłuszczając ją i chroniąc. Pozostawia na twarzy wyraźny film ochronny i moim zdaniem faktycznie mazidło bardziej odpowiednie jest do pielęgnacji nocnej - w ciągu dnia skóra mogłaby się po prostu za bardzo świecić. Cera po stosowaniu tego produktu jest świetnie wygładzona, pozbawiona jakichkolwiek ranek, wyprysków czy też czerwonych plamek. Z każdym dniem prezentuje się coraz lepiej, zdrowo i świeżo.
Kremy te świetnie spisały się (i nadal spisują) na mojej twarzy. Nie jest już ona sucha, jest świetnie nawilżona i odżywiona, a przede wszystkim pięknie wygładzona. Cieszę się, że nie pojawiły się również żadne reakcje alergiczne na skórze, bo przyznaję, że początkowo trochę się tego obawiałam. Na koniec zdradzę, że jak tylko zakończę stosowanie tych kosmetyków, czekają na mnie dwa kolejne "brudne kremy" tej marki - oby okazały się równie skuteczne! ;-)