Wróciłam.
Cała, zdrowa i z głową pełną wspomnień.
Ktoś chętny do obejrzenia Warszawy moim okiem?
Zapraszam.
Kawa w podróży to mój nałóg. Co ja też mówię?! Jestem uzależniona od kawy bez względu na miejsce i okoliczności. Jednak o tej w podróży, obsesyjnie myślę już w momencie wyjazdu. Po prostu muszę ją mieć jak najszybciej i już. Zwykle wypijam ją zanim jeszcze opuszczę mój kochany Kraków.
Warszawa witała nas niezbyt przyjaźnie, jednak z nieba nie spadła ani kropla deszczu.
Za to nasza, cudowna gospodyni przyjęła Nas najlepiej jak można to sobie wyobrazić. Tak pysznej tarty z łososiem i camembertem jeszcze nie jadłam.
Z pełnymi brzuchami wyruszyliśmy w miasto. A zwiedzanie Warszawy musieliśmy zacząć od Pałacu kultury.
Czekając na windę...
Ze szczytu Pałacu kultury widoki są genialne. Byłam więc w fotograficznym raju!
Dzieciaki to mają wyobraźnię. Wewnątrz pałacu można oglądać ich dzieła.
No a tęcza jest wszędzie ;)
Takich kamienic z pamiątkami po II wojnie światowej wciąż jest wiele.
Wystawa w Zachęcie pt. Alicja po drugiej stronie była hmm nadzwyczaj oryginalna.
A inna pt. Kosmos wzywa! sprawiała wrażenie, że jest nie z tego świata (pewnie dlatego jej ni w ząb nie rozumiałam).
Skrzydlate konie przed budynkiem warszawskiego sądu to dość nietypowy pomysł na ożywienie okolicy.
A szpilki od Louboutin'a chyba będą mi się teraz śniły po nocach.
Warszawa po tym pierwszym, bliższym spotkaniu bardzo mi się spodobała. Taka byłam zadowolona!
Na dziś tych warszawskich wspomnień wystarczy już.
Nie chcę Was tak od razu zanudzić.
Ale możecie liczyć na więcej zdjęć w najbliższych wpisach.
A po cichu powiem, że nawet na ich całe mnóstwo!
Do usłyszenia.