Siedzę i liczę. Dodaję te dni jeden do drugiego i jak nic wychodzi mi, że miesiączka mi się spóźnia. O ile? O całe 4 dni. Na wszelki wypadek proszę jeszcze Janka żeby policzył. Z matmy był zawsze słaby, ale to proste działanie i jemu też wychodzą 4 dni...