Jest i obiecany post! Powiem Wam, że w tym roku wakacje były dosyć...specyficzne. Czemu? Zacznę od tego, że nie dopisała nam pogoda i kilka dni padało tak, że szlaki górskie były kompletnie przemoczone. Przez pogodę niestety nie udało się nam zaliczyć szczytu Czarnej Góry :( Ponadto mieliśmy nie miłą niespodziankę, a mianowicie dosłownie uciekaliśmy z pierwszego pensjonatu :D Tam gdzie zarezerwowaliśmy pokój nie dało się normalnie funkcjonować. To co pisało na stronie ośrodka to kompletnie inna rzeczywistość niż to co jest realnie! Kompletny brak zasięgu, nie miły właściciel i jego głupie żarty oraz przymus (!) zdejmowania butów pod ''groźbą'' kary sprzątania całego ośrodka, za każdym razem gdy wejdzie się do swojego pokoju - masakra! Nie było też żadnego sklepu, a kuchnia w ośrodku to wielka pomyłka. Mini lodówka, zero piecyka i tylko mikrofalówka no i oczywiście zlew, w którym nie dało się umyć nic prócz kubka :P No i te złe fluidy od właściciela...bardzo źle się tam czuliśmy i zmieniliśmy ośrodek, a tam po prostu skróciliśmy pobyt do uwaga...2 nocy :P Jeśli ktoś jest ciekawy co to za ośrodek to niech pisze mi w prywatnej wiadomości na meila czy FB czy instagrama.
No dobrze, złe już napisałam, a teraz dobre! To, że parę rzeczy się nie udało to nie znaczy, że wszystko było złe :) Swoją przygodę ze zwiedzaniem zaczęliśmy od zamku Moszna, który jest na prawdę pięknym budynkiem, ale zdecydowanie zbyt mało jest udostępnione do zwiedzania gdyż na terenie zamku funkcjonuje hotel. Zamek jest śliczny, ogród jeszcze bardziej, a obok zamku jest stajnia czyli dla mnie raj!
Drugiego dnia wybraliśmy się do Jaskini Niedźwiedzia, która jest chyba najpiękniejszą jaskinią jakąkolwiek widziałam! A mam zaliczone wszystkie w Polsce ;) Bilety trzeba tam rezerwować z wyprzedzeniem, bo jest tyle chętnych, że w lipcu były już wykupione do października! Niestety gapy z nas i nie wiedzieliśmy, że można wykupić opcję robienia zdjęć w jaskini :( No i nie mamy zdjęć ze środka, ale mam tu dwie foty z zewnątrz :D
Kolejny dzień był poświęcony na Lądek Zdrój czyli miasto uzdrowiskowe :) Super sprawa dla osób pragnących się wyciszyć i odpocząć. Ja jednak wolę gdy coś się dzieje i była to frajda raczej dla moich rodziców niż dla mnie i mojej siostry ;)
Czwarty dzień to był totalny wystrzał endorfin! Rodzice zabrali mnie i moją siostrę do jaskini Radochowskiej i mówię Wam - to coś dla ludzi o bardzo mocnych nerwach ;) Chodzi się tam praktycznie na czworaka, tyłem po śliskich i mokrych kamieniach, jest ciemno, a jedynym światełkiem jest mini latarka na kasku no i ta ciasnota...normalnie ekstrema level max ;)
Piąty dzień to kolejna dawka endorfin w postaci szczytu Śnieżnika! Szliśmy bardzo długo, ale warto, bo widoki były przepiękne! Kocham zdobywać szczyty i kolejny mam już w Polskich górach odhaczony :)
Szósty dzień to Bystrzyca Kłodzka, ale miasto nas tak rozczarowało, że nie mamy żadnych zdjęć. Bieda, bieda i jeszcze raz bieda :( Dawno nie widzieliśmy tak dużej ilości pijanych ludzi i zamiast tam chodzić po praktycznie pustych uliczkach to znów zawitaliśmy do Lądka Zdrój.
Siódmy dzień poświęcony był na Zamek na skale, ale niestety za dużo zwiedzania tam nie było ;) Bardzo drogie wejście, tylko 3 komnaty udostępnione ( no bo zamek to znów hotel) no i ogólnie szału nie robi ;)
Ósmy dzień to wizyta w Skalnym Mieście w Czechach :) Piękne formacje skalne, ale zdecydowanie bardziej podobała mi się Praga! Chyba jednak wolę zwiedzać zagraniczne miasta ;) Niestety po drodze nie mieliśmy sklepów i nic nie mogłam sobie kupić :(
Ostatni dzień to wizyta w Kłodzku! Przepięknym mieście, który zwiedzałam już chyba 3 raz ;) Bardzo piękne miasto, które widać, że tętni życiem. Zadbana uliczki, pełna kultura i te budynki...warto zobaczyć :) Oczywiście nie obyło się bez twierdzy Kłodzkiej!
Mam nadzieję, że fotki w miarę się podobają i zaciekawiłam Was tym rejonem. Polskie góry są piękne i warto je docenić!