Edycje limitowane...co one w sobie mają, że człowiek na ich punkcie głupieje? Taka żądza, że musisz je mieć, bo zaraz nie będzie, wykupią, koniec świata i nie spróbujesz! Eh...tylko ja tak mam? Bo mam cichą nadzieję, że nie.
Tak samo było z tymi czekoladami Milka. Walentynkowa nowość - jakiś waniliowy budyń i orzeszki w karmelu? Muszę mieć te smaki! I co? Kupiłam, aż 4 sztuki, po 2 z każdego rodzaju.
Warto było?
Skład:
Wygląd: Dwa, niczym amory, orzeszki laskowe zdobią opakowanie Milkowej czekolady. Urocze.
Dla mnie osobiście, coś Milka mało Walentynkową i romantyczną tą grafikę zrobiła, a i smakami się nie popisała, choć nie ukrywam, że po zobaczeniu tych tabliczek wiedziałam, że trafią w moje łapki, a potem do mojego brzucha. Denerwuje mnie tylko to, że w Niemczech na okrągło wprowadzają jakieś fajne nowości, a my jesteśmy traktowani po ''macoszemu'' :/
Czekolada po otworzeniu miała na sobie lekki, biały nalot, ale to zapewne wina mojej Żabki. Tabliczka podzielona na spore kostki, po 3 sztuki w rzędzie.
Smak: Po rozpakowaniu mój nos dostał orgazmu, bo zapach był wręcz niesamowity! Delikatna woń orzechów i silny aromat karmelu. Na początku byłam zachwycona, ale później zdałam sobie sprawę, że czekolada pachnie identycznie jak
Milka Toffe Wholenut! Lipna podróba jednej z lepszych tabliczek? Niestety tak. Zacznę od samej czekolady, która jest dość tłusta, słodka, lekko plastikowa i jak dla mnie stanowczo za słodka. Nadzienie zaś trąci tłuszczem, cukrem i jakimś cukrowym syropem. Orzeszków jest dość sporo, ale są tak drobno posiekane, że praktycznie nie czuć smaku. Wszystko zdominowała przecukrzona śmietanka i sztuczny karmel. Nie fajnie! Spodziewałam się czegoś fajnego, ciekawego, a dostałam bardzo słabą i bardzo słodką Milkę.
Lipa.
Podsumowując:
6/10
Cena - ok. 3-4 zł Żabka
Czy kupię ponownie? - Nie