Jeżeli ktoś z Was zagląda już na mojego bloga trochę czasu i czyta moje komentarze, to wie, że nie pałam sympatią do wyrobów Wedla. Ba! Ja ich NIE LUBIĘ, są be i fuj. Wedlowskie czekolady kiedyś były dobre, jedyne w swoim rodzaju, ale gdy zostały sprzedane zagranicznemu koncernowi, smak zmienił się i to strasznie... na straszne.
Jednak są wyjątki, prawda? Moja siostra nie znosi owoców i warzyw, ale ma swoje wyjątki. W warzywach to kalafior, brokuły i marchew, a w owocach jabłko i banan. Tak samo jest w przypadku tej czekolady, ona jest wyjątkiem, którym ja nie pogardzę.
Zapraszam!
Skład:
Wygląd: Gramatura tej czekolady jest mniejsza niż standardowa tabliczka, gdyż ma tylko 90 gram. Opakowanie fajne, nowoczesne i z pomysłem. Widać na nim apetyczne kostki wypełnione po brzegi orzechami. Czekolada w barwie jest kremowa, lekko karmelowa i piękna. Bardzo podoba mi się ten kolor. Kostki są dość małe, cienkie...wolałabym grubsze, nie ukrywam ;) Na każdej kostce wytłoczone jest logo Wedla.
Smak: Zacznę od zapachu, który jest omniomniomniom :D Pięknie pachnie, tak śmietankowo-mleczno-orzechowo-karmelowo. Czekolada łatwo się łamie, nie jest twarda jak skała i rzeczywiście znajdziemy w niej pokaźną liczbę orzeszków. Szkoda, że nie są to orzeszki nerkowca, bo coś czuję, że byłby to fenomen smakowy ;) W smaku jest mocno śmietankowa z nutą karmelu i mlecznego akcentu. Soli nie wyczułam w niej w ogóle, ale orzeszki i tak były miłym dodatkiem. Przełamują one nudę w czekoladzie bez dodatków. Kosteczki pozostawione na języku, fajnie się rozpuszczają i zostawiają nawet miły, karmelowy posmak. Ogólnie udana seria, chyba jedyna od Wedla.
Podsumowując:
8/10
Cena - ok. 3 zł
Czy kupię ponownie? - Tak, teraz poszukuję wersji z wafelkami