Blogować zaczęłam trzy lata temu, traktując to jako chęć dzielenia się moimi kulinarnymi doświadczeniami. Szybko złapałam bakcyla zarówno do gotowania, jak i zdjęć. Dla mnie fotografia kulinarna to piękna i nadal trudna dziedzina, w dalszym ciągu pozostająca w sferze pragnień. Cały czas uczę się poskramiać trudne potrawy. A jeśli już się uczyć to od najlepszych.
O moim dzisiejszym gościu wspominałam Wam już przy okazji
styczniowych obiecanek. Pisałam wtedy...
Rzadko, który blog poradnikowy wbija mnie tak w fotel, jak blog Asi. Trafiłam na niego z Bloglovin i już pierwszego dnia pochłonęłam większość wpisów. Dzięki niej żadne zupy mi nie straszne. Czego więcej chcieć. Taki blog trafia się jeden na milion. Jestem zachwycona! A Wy wchodzicie na własne ryzyko ;)
... i zdanie to nadal podtrzymuję. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę, że zgodziła się gościć dziś na moim blogu. Asia Bartnik, autorka blogów
Fotografia COOLinarna i
W kuchni wieczorem oraz niesamowicie bitewnego profilu na instagranie
@teaorcoffeebattle.
Kiedy Magda napisała do mnie z propozycją wpisu gościnnego, ucieszyłam się, że będę mogła podzielić się z Wami swoim skromnym fotograficznym doświadczeniem. Na jaki temat? Magda zasugerowała wpis o potrawach trudnych do fotografowania. Powiedzmy sobie szczerze, croissant z piekarni na śniadanie, kolorowe makaroniki i wszelkiej maści wypieki to obiekty bardzo wdzięczne w fotografowaniu. Problem polega na tym, że wbrew zaleceniom Marii Antoniny nie jemy tylko ciastek, a największe trudności pojawiają się przy daniach wytrawnych.
Spytałam na swoim
fanpage’u, jakie potrawy Czytelnicy uznają za wymagające. Odpowiedzi były różne: zupy, kiełbasy, gulasze, zapiekanki, sosy, mięsa i wiele innych. Warto więc może zacząć od typologii potraw trudnych do fotografowania.
Typy trudnych potraw
Żeby skutecznie odpowiedzieć sobie na pytanie, jak robić lepsze zdjęcia jedzenia, w pierwszej kolejności musimy zdiagnozować, gdzie leży problem. Trudności dotyczą różnych cech fotografowanych potraw.
Wyróżnić możemy:
Potrawy nietrwałe, w przypadku których największy problem to, to że fotogeniczne są przez 3 minuty, a potem cały ich urok mija i zamieniają się w kulinarny koszmarek. Do tego typu produktów zaliczamy oczywiście lody, ale również jajka sadzone, niektóre zupy, potrawy udekorowane świeżymi ziołami lub kwiatami jadalnymi, ale też sałatki.
Nieciekawe kolory lub tekstury, czyli dania całkowicie brązowe, zgniło zielone, beżowe, lub o monotonnej strukturze jak zupy kremy, makarony z pesto, pasztety, pasty kanapkowe, sosy, ale też polskie kluski w różnych postaciach. Problemem jest ich nieciekawa bryła, a czasem nieapetyczny kolor.
Jeden wielki miss masz, czyli gulasze i jednogarnkowce - to dania, w których obróbka sprawiła, że wszystko zlało się w całość, a poszczególne składniki straciły blask. Często towarzyszy temu nieciekawy kolor. Już na plastyce w szkole podstawowej odkryliśmy, że jak zaczniemy mieszać wszystkie kolory jednocześnie to wyjdzie nam z tego, mówiąc wprost, kupa. I tak się dzieje w garnku, gdzie wrzuciliśmy piękne pomidory, białe pieczarki, pomarańczowe marchewki, świeże zielone zioła, a całość zalaliśmy głębokim burgundem. Smakuje wybornie, ale „weź to teraz sfotografuj”.
Klasyka polskiego stołu – jakoś tak się ułożyło, że wiele potraw, które stanowią polskie kulinarne evergreeny spędzają sen z powiek fotografom kulinarnym. Weźmy na przykład kotleta mielonego, bigos, kiełbasę wiejską, kaszankę, wspomniany wcześniej pasztet, a są i tacy, którzy drżą na widok rosołu, żurku, a już na pewno ogórkowej. Podobnie jak w przypadku jednogarnkowców, tak i tu problem jest całkowite odejście od pierwotnych produktów i obróbka zmieniająca je nie do poznania.
- Potrawy introwertyczne – na koniec, żartobliwie nazwane dania, które wszystko, co najciekawsze chowają w środku. Ukrywają swoje bogate wnętrze przed obserwatorem. Mam tu na myśli wszelkiego rodzaju zapiekanki, tarty i placki.
Jak fotografować trudne potrawy – sprawdzone sztuczki
Założę się, że już po przeczytaniu powyższej typologii, przynajmniej w przypadku części z wymienionych potraw w Waszych głowach pojawiły się pomysły, jak sobie radzić z ich fotografowaniem. To dlatego, że pierwszym krokiem do lepszej fotografii, jest poprawne zdiagnozowanie, gdzie leży problem.
Potrawy nietrwałe
Potrawy nietrwałe wydają się jednym z prostszych tematów. Po prostu trzeba zmusić się do zmiany swoich nawyków i w pierwszej kolejności przygotować całą aranżację fotografowanej sceny, a dopiero później zabrać się za przygotowywanie dania i zrobienie jego zdjęcia.
Tutaj kluczem jest posiadanie w głowie gotowych kadrów. Stylizacje do zdjęcia możecie przygotować umieszczając zamiast fotografowanego dania rekwizyty. Lody zastąpcie kulką z papieru, sałatkę pustym talerzem, podobnie jajka, czy cokolwiek, co wymaga ekspresowej fotografii. Ustawcie wszystkie akcesoria dookoła, sprawdźcie ustawienia aparatu, zróbcie próbne zdjęcie. Jak już będziecie zadowoleni, dopiero wtedy przygotujcie i sfotografujcie prawdziwą potrawę. W końcu czas otwarcia przysłony to jedna setna lub jedna dziesiąta sekundy, a przyniesienie potrawy z kuchni trwa niewiele dłużej. Nie trzeba spędzać nad potrawą godziny z aparatem. To świetne ćwiczenie na poprawę naszych kompozycyjnych zdolności.
Potrawy o nieciekawych kolorach i fakturach
Jeśli chodzi o potrawy o nieciekawych kolorach i fakturach mamy trzy rodzaje broni. Po pierwsze dodatki do samej potrawy, czyli jadalne przybranie. W przypadku zup kremów mamy ogromne pole do popisu – śmietanę, jogurt, zioła, orzechy, pieczywo, oliwę lub warzywa, z których została wykonana – ciekawie pokrojone i zblanszowane.
Drugi sposób, to potraktowanie potrawy jako części zdjęcia, zrobienie
szerszego kadru i manipulacja akcesoriami. Najlepiej takie danie przedstawić na dwóch lub trzech talerzach i zainscenizować scenę jedzenia, biesiadowania. Choć sama potrawa nie przykuwa uwagi, to podana w pięknym
entourage'umoże stać się przedmiotem pożądania.
Trzeci sposób to przekucie wady w zaletę. Tutaj też należy zagrać tłem i akcesoriami, ale w trochę inny sposób. Nudne, szare danie na minimalistycznym, jasnym tle to kiepski pomysł, ale jednolite bure danie w kolorowej i wzorzystej misce, na wzorzystym wyrazistym tle zaczyna się wybijać.
Dodam jeszcze, że często w przypadku tego typu dań warto, by ich porcja była dość mała. Np. 3 kluski śląskie zrobią bardziej eleganckie wrażenie, niż ich cała miska. Być może działa tu stereotyp małych porcji serwowanych w wykwintnych restauracjach. Widzimy małą porcję i od razu kojarzymy, że to pewnie jakiś fikuśny specjał.
Gulasze i dania jednogarnkowe
Do gulaszy i dań jednogarnkowychpodchodzę z dużą sympatią. Przede wszystkim są to dania wprost stworzone do sielskich zdjęć różnego rodzaju garnków, kociołków i patelni. W pierwszej kolejności zadbajmy więc o podanie. Tu możemy wyeksponować danie nie na talerzu, a w naczyniu, w którym je przygotowywaliśmy. Trzeba z tego korzystać. Jeśli kupicie małe rondelki, możecie przełożyć do nich część gotowego dania, a uzyskacie dodatkowo efekt obfitości.
Druga sprawa, to wyławianie zagubionych elementów :) Marchewki, papryki, kawałki mięsa - gulasze i dania jednogarnkowe naprawdę kryją w sobie masę elementów, które można przesunąć na wierzch, żeby lepiej zaprezentować danie i nie ma w tym specjalnego oszustwa.
Zwróćcie też uwagę na dodatki w postaci ryżu, makaronu, chrupiącego pieczywa, z którym jemy daną potrawę. Je też można lekko odpicować. Zarówno dodatek, jak i danie można posypać świeżymy ziołami. Ta odrobina zieleni jest w stanie przemienić każdą potrawę w miły dla oka kąsek.
Ponownie przypomnę o szerokich kadrach. Zbliżenie na gulasz nie zawsze jest apetyczne, ale szersze ujęcie pozwoli pokazać więcej i opowiedzieć jakąś historię. Zanim naciśniesz spust migawki, zrób dwa kroki w tył.
Klasyki polskiej kuchni
Wszystkie wyżej wymienione zasady tyczą się też klasyków polskiej kuchni. Tutaj sprawa jest jednak bardzo trudna, bo te potrawy znamy wszyscy i doskonale wiemy, jak powinny wyglądać. To jest największa pułapka. Nie umiemy się oderwać od ich stereotypowego wyobrażenia, a co za tym idzie sposobu podawania. Na pomoc przyjdą nam restauracje, Jamie Oliver z Davidem Loftusem i Andy Warhol.
Zacznę od Jamiego Olivera, ponieważ w jego książkach i programach, proste, codzienne, rodzinne dania składają się na wywołującą ślinotok ucztę. Do takiego podejścia Was namawiam. Można spojrzeć na mielonego przez zgrany schemat – talerz, a na nim kotlecik, ziemniaczki, suróweczka i babcia ciesząca się od ucha do ucha. Wystarczy jednak mała zmiana, czyli umieszczenie w jednej misce kotletów, w innej ziemniaków, a w kolejnej surówki. Ziemniaki i kotlety posypmy pietruszką. Obok postawmy talerze, żeby czekały aż domownicy przybiegną, by je chwycić. Do tego coś do picia i nagle talerz z mielonym zamienia się w smakowitą ucztę, która prezentuje się lepiej niż danie podane na talerzu. Lepiej? Moim zdaniem lepiej.
Kolejny sposób, to dekonstrukcja. Jeśli oglądacie popularne programy kulinarne, w których w szranki stają szefowie kuchni to na pewno nieraz widzieliście ich wariacje na temat smaków z dzieciństwa, potraw regionalnych, i tym podobnych. Ta metoda wymaga od nas zdolności kulinarnych, a nie fotograficznych, choć zmysł estetyczny jest niezbędny, by stworzone od nowa danie było fotogeniczne. Chodzi o to, żeby przygotować schabowego z kapustą, który nie wygląda jak schabowy z kapustą. Można ciekawie pokroić mięso, z warzyw zrobić chipsy, z sosu jakąś pianę, albo mus… Ok, już widzę Wasze miny, kiedy to czytacie. Mało komu się chce i mało kto potrafi tak się bawić, ale musiałam o tym napisać, bo czasem taką dekonstrukcję można zastosować na mniejszą skalę. Chociaż, żeby z tego schabowego wyciąć kwadraty, albo przedstawić go w pokrojonej formie.
Pojawią się pewnie głosy, że mielony to mielony, a kaszanka to kaszanka i fotografia ma pokazywać prawdę, a nie oszukiwać widza nadmierną stylizacją i kombinacją. Dla tych, którzy chcą zrobić tradycyjny obiad i pokazać go w pełnej krasie mam jeszcze inną propozycję – pop-art. Andy Warhol zrobił sztukę z puszki z zupą. Niech będzie więc przykładem dla tych, którzy nie chcą chodzić na kompromisy. Weź różowe tło, połóż na nim kaszankę i zrób jej zdjęcie. Można? Można. Cały cykl o kaszance można zrobić w stylu Andy’ego Warhola.
Spójrzcie też na Terry’ego Richardsona. Zdarzało się mu fotografować modelki w towarzystwie jedzenia. Takie zdjęcia walą prawdę między oczy. Może się to komuś podobać, albo nie, ale nie można zaprzeczyć, że ktoś jakiś pomysł na fotografię miał. Konsekwencja zamieniła ten pomysł w pewien styl. Najważniejsze, żeby ten styl wiernie oddawał zamysł autora.
Zapiekanki, tarty, placki
Na koniec słów kilka o zapiekankach i tartach, czyli potrawach, których najsmakowitsza część kryje się w naczyniu do zapiekania, a patrząc na nie widzimy tylko zapieczony ser. W tym przypadku warto działać odwrotnie niż przy gulaszach i daniach jednogarnkowych i po prostu wyjąć porcję dania na talerz.
Podkreślajmy to, co w potrawie najlepsze, a w zapiekankach jest to często ciekawa struktura po przekrojeniu. Można ją uchwycić właśnie w porcji będącej na talerzu, lub w naczyniu żaroodpornym, w którym została połowa dania.
Wierzch zapiekanki też można odpowiednio ozdobić, żeby dodać mu życia. Do znudzenia powtarzam, że zioła są w stanie zmienić wygląd każdego dania. Możemy też użyć sosu.
W ostateczności nie zaszkodzi szerszy kadr, czy dbałość o ładny wygląd naczynia, w którym pieczemy i podajemy danie. Nudny wygląd nadróbmy akcesoriamii aranżacją sceny.
Możemy też zastanowić się, czy samo danie można upiec inaczej, żeby prezentowało się ciekawiej. Na pewno widzieliście apetyczne, okrągłe tarty, w których warzywa (marchewka, cukinia) są pokrojonej w plastry i tworzą spiralę widoczną z wierzchu po upieczeniu. Podobne zabiegi stosowane są w przypadku canneloni. Zamiast układać je klasycznie układamy je otworami do góry, oczywiście wcześniej przycinając do odpowiednich rozmiarów, żeby nie wystawały nadmiernie ponad formę.
To chyba na tyle. Przy okazji zapraszam do śledzenia mojego bloga
Fotografia COOLinarna, gdzie z czasem pojawi się więcej artykułów o konkretnych potrawach. Do tej pory powstał wpis o
zupach kremach.
Na koniec wspomnę jeszcze o rzeczy najważniejszej.
Fotografia kulinarna, to najpierw fotografia
Zrobić ładne zdjęcie ładnego tortu jest prosto. To jak portret ładnej modelki. Robi się sam. Wystarczy go nie zepsuć. Kiedy jednak przychodzi do wydobycia piękna z rzeczy przeciętnych, wtedy okazuje się, ile jeszcze musimy się nauczyć o fotografii w ogóle. Piękne zdjęcie to kompozycja, światło, odpowiedni moment i nastrój. Dlatego oprócz zdjęć jedzenia trenujcie fotografię w ogóle. Przekonacie się jak wiele może to wnieść do Waszej fotografii kulinarnej. Uczcie się od lepszych od siebie.
Ja podziwiam, między innymi,
BethKirby, której ciemne, klimatyczne zdjęcia robią duże wrażenie. Zwróćcie uwagę, że fotografowane przez nią potrawy wcale nie są nadzwyczajnie fotogenicznie. Autorka bloga Local Milk gra kompozycją, pustą przestrzenią i akcesoriami.
Kupujemy historię, którą nam opowiada, a danie jest tylko jej elementem. Podobnie jest z blogiem
Mimi Thorisson, na którym zdjęcia robi jej mąż. Takie przykłady mogłabym mnożyć. Te blogi udowadniają, że każde danie można podać w ciekawym otoczeniu, które pozytywnie wpłynie na wygląd zdjęcia. Pokazują, że szersze ujęcia ukryją to co trzeba, odrobina ziół ożywi jednolite powierzchnie, a ustawienie kilku takich samych potraw w kadrze nada zdjęciu rytm, który też działa pozytywnie na widza. Spójne akcesoria i aranżacja są nie do przecenienia.
Wierzę, że ćwiczenie czyni mistrza i warto konsekwentnie próbować osiągać zamierzone efekty, testując różne sposoby i podglądając innych, którym się udało. Życzę Wam i sobie wytrwałości w fotografowaniu, a Magdzie dziękuję za ugoszczenie mojego wpisu na Jej blogu.
Mam nadzieję, że wpis Asi rozwiał Wasze wątpliwości i od teraz zdjęcia jedzenia nie będą sprawiały Wam większych trudności. A teraz śmiało, napiszcie w komentarzach
Którą potrawę zamierzacie poskromić podczas najbliższego gotowania?
Do miłego!