Diety pudełkowe są w modzie już od dłuższego czasu. Wiele z osób w moim otoczeniu korzystało z tej opcji i jak dotąd każdy był zadowolony. Sama już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem wypróbowania takiej formy odżywiania. Na początku zaznaczę jednak, że nie jest to post sponsorowany. Nie powstał on we współpracy z żadną z firm cateringowych. Zależało mi na tym, by zachować maksimum obiektywizmu i podzielić się z Wami moimi prywatnymi odczuciami. Tyle tytułem wstępu.
Dla niewtajemniczonych, wyjaśnię po krótce. Dieta pudełkowa polega na zamówieniu (na dzień, tydzień lub dłuższy okres) zestawu posiłków, które szczelnie zapakowane codziennie trafiają pod Wasze drzwi. Do wyboru są różne opcje jeśli chodzi o kaloryczność (na przykład 2000 kcal, 1600 kcal, 1200 kcal) i skład posiłków (klasyczne, wegetariańskie, itd). Sama postanowiłam wybrać najbardziej podstawowy zestaw, czyli opcję klasyczną 1600 kcal na tydzień. Przez kolejne dni mogłam doświadczyć wad i zalet tego rozwiązania.
Zestaw, który wybrałam całkowicie pokrywał moje zapotrzebowanie kaloryczne, dzięki czemu mogłam omijać kuchnię szerokim łukiem. Jest to ogromna zaleta, gdy na przykład nie macie czasu na gotowanie zróżnicowanych potraw na tygodniu. Jednocześnie, w moim przypadku posiłki były dostarczane tylko w dni robocze, co pozwalało na szaleństwo w kuchni w weekend. Czy było to wygodne? Ogromnie, ponieważ pomimo że bardzo lubię gotować, przygotowanie innej potrawy na każdy dzień tygodnia jest na tyle czasochłonne, że w połowie tygodnia i tak musiałam wspomagać się obiadami w bistro w pracy. Z drugiej strony zestaw, który całkowicie zwolnił mnie z zaglądania do lodówki w ciągu tygodnia, nie jest dobrym rozwiązaniem, gdy macie w niej sporo rzeczy do zjedzenia, które mogą się popsuć do najbliższego weekendu.
Szczelne opakowania to kolejna zaleta i wada. To wyjątkowo wygodne rozwiązanie, ponieważ po zjedzeniu kolejnych posiłków wyrzucałam puste jednorazowe pudełka i nie musiałam brudnych lunchboxów nosić ze sobą aż do wieczora, do czasu powrotu do domu. Dodatkowo posiłki są zapakowane hermetycznie, więc transport zupy nie stanowił żadnego problemu. Z drugiej strony, staram się mieć na uwadze ekologię. Z tego względu ilości plastikowych pudełek, które za moją sprawą trafiały w ten sposób do kosza, trochę mnie uwierały.
Jako osoba gotująca, raczej krzywo patrzę na gotowe jedzenie. Zawsze wolę przygotować wszystko samodzielnie używając dobrych jakościowo składników i wiedząc, co jest w środku. Nie sposób wspomnieć też o aspekcie
finansowym. Wśród dostarczonych posiłków nie było dań, których nie byłabym w stanie sama zrobić. Z tego względu byłam całkowicie świadoma tego, jaki jest realny koszt ich przygotowania i jak się to ma do ceny zestawu. Proste
jadłospisy do samodzielnego przygotowania na cały tydzień znajdziecie na przykład
TUTAJ i
TUTAJ. Z drugiej strony jestem realistką, więc zdaję sobie sprawę z tego, jak często w ostatnim czasie zostawiałam równie nieadekwatne kwoty za jedzenie w pracy.
Podsumowując, sądzę że dieta pudełkowa to proste i wygodne rozwiązanie dla osób, które nie mają czasu na gotowanie lub po prostu nie czują się dobrze w kuchni. Jeśli jednak i tak spędzacie sporo czasu w domu, a garnek i patelnia nie są Wam obce, można to potraktować raczej jako eksperyment.
A Wy próbowaliście diety pudełkowej? Jakie są Wasze wrażenia? Dajcie znać w komentarzu na dole!
***
W najbliższym czasie zamierzam przeprowadzić podobny, choć nieco zmodyfikowany eksperyment. Chcecie, abym podzieliła się z Wami jego wynikami?