Pojawiam się na chwilę, by zaraz zniknąć... Możliwe, że cisza na blogu będzie trwać jeszcze jakiś moment, to za sprawą obowiązków zawodowych, które wraz z nastaniem maja pochłaniają większość mojego "wolnego" czasu...
Tymczasem napawam się czasem zajętym przez synka (i obowiązki domowe), który stał się - paradoksalnie - odskocznią od pracy, ostatnio dość żmudnej... Odnajduję radość i lekkość w domowej monotonii, powtarzalności codziennych rytuałów: ścielenia łóżka, szykowania śniadania, przygotowywania obiadu, wieczornego pichcenia, dobierania wsadu do pralki pod względem kolorystycznym...
Dotykam domowej rzeczywistości i uśmiecham się...