Sama przyznaje, że blog to jej odskocznia od codzienności - bawialnia, gdzie zabawkami są jednak wiertarka, szlifierka, pędzel i inne gadżety z działu budowlanego. Swoimi projektami udowadnia, że każda z nas może czuć się swobodnie cyklinując albo tapicerując. Poznajcie Małgosię Budzich - założycielkę Odnawialni!
fot. Odnawialnia.pl
PANI SOWA: Na twoim blogu czytamy, że impulsem do założenia Odnawialni - przerabiania mebli w ogóle - w twoim przypadku była przeprowadzka i chęć urządzenia wnętrza po swojemu, pogodzenia domowego budżetu, mebli z sieciówek z oryginalnością i obrazem, który miałaś w głowie. Jednak droga od małych, amatorskich projektów DIY do profesjonalnej obróbki mebli to rzecz niecodzienna - nie każda z nas decyduje się na użycie szlifierki czy naukę skomplikowanych (jak wygląda to dla laika) metod. Jak u ciebie przebiegała ta droga? ODNAWIALNIA: To prawda, zaczęło się od przeprowadzki. Mniej więcej w tym samym czasie odkryłam Pinterest i przeglądałam różne metamorfozy mebli. Szczególnie wpadły mi w oko czerwone komody - o takiej marzyłam, żeby stała na tle ładnej tapety jako bieliźniarka. Znalazłam używaną sosnową komodę, kupiłam farbę i wałek, w ogóle nie analizując, co dokładnie powinnam kupić i przystąpiłam... do pracy. Mąż mi ją oczyścił szlifierką, a ja pomalowałam. W trakcie pracy okazało się, ze komoda zmienia kolor: najpierw była taka rdzawoczerwona, a przy drugiej warstwie bardziej intensywna. Okazało się, że nie wymieszałam puszki z farbą… Miałam też zły wałek – taki z runem, który zostawiał na powierzchni ślad tzw. baranka.
Mówiąc o tej sytuacji, chciałam powiedzieć, że zaczęłam jako totalny amator, spontanicznie, po prostu robiąc coś. I chociaż zaczęło się od błędów, to i tak byłam z siebie bardzo dumna. Wiele błędów w renowacji zwykłych starych mebli da się naprawić. I tak właśnie przebiegała moja droga – metodą prób i błędów. Kiedy spodobał mi się jakiś efekt, starałam się dojść, jak coś zostało zrobione, próbowałam, kombinowałam, czasami wyrzucałam, aż wreszcie wyszło. Nie ma lepszej szkoły niż nauka na własnych błędach. Z czasem okazywało się, że te sprawy nie są takie trudne, jak z pozoru mogą wyglądać. Wcale nie uważam siebie za super utalentowaną artystycznie osobę, lubię coś robić ręcznie i to wystarcza, by zająć się rzemiosłem. Wielu rzeczy można się nauczyć – dobierania kolorów, rozróżniania efektów, jakie dają różne środki chemiczne, rozróżniania rysunku na fornirach lub drewnie.
Część wiedzy zdobywałam na kursach – tak nauczyłam się politurowania, oczyszczania drewna cykliną, malowania farbami kredowymi, prostych prac stolarskich.
Warto podpatrywać różne sztuczki u doświadczonych rzemieślników, proste narzędzia, które wykorzystują, żeby ułatwić sobie pracę. Wcale nie trzeba mieć wypasionej pracowni z elektronarzędziami Festool, żeby działać w tym kierunku.
fot. Odnawialnia.pl
fot. Odnawialnia.pl
Wybrałam dla ciebie hasło przewodnie "DZIAŁAJ" i nie mogłam trafić lepiej, można bowiem przeczytać u ciebie na stronie: "Być może chciałabyś coś zrobić, ale uważasz że brak ci czasu, umiejętności, wiedzy? Mam nadzieję, że lektura tego bloga zainspiruje cię do działania i dostarczy potrzebnej wiedzy." Dodajesz jeszcze: "A wtedy i czas się znajdzie – bo na ważne rzeczy zawsze jakoś się znajduje. Wsłuchaj się tylko w swoje potrzeby i daj się porwać potrzebie tworzenia." Sama zauważyłam, że jeśli "nakręcę" się na jakiś projekt czy pomysł, mam więcej "sił napędowych" i łatwiej o działanie. Idealnym "case study" wydaje się tutaj twój pomysł na fartuchy rzemieślnicze. Opowiedz nam, proszę, jak przeszłaś od idei do realizacji, jakie kroki musiałaś wykonać po drodze, co było największą przeszkodą w drodze do osiągnięcia celu?"Działaj" to dobre hasło przewodnie, cieszę się że skojarzyło ci się ze mną, chociaż z tym działaniem czasami różnie bywa