Takiego zastrzyku pozytywnej motywacji dawno nie dostałam jak od Was.
Każde ,,dziękuję” to za mało. Poczułam się potrząśnięta, zmieszana, ale tak pozytywnie.
Otrzymałam to, czego mi brakowało, o czym zapomniałam. Otóż świadomość, że jestem kimś więcej niż chorobą. Ba! Mam zaburzenia, ale nie jestem chorobą!
Pozwoliłam jej wmówić sobie, że bez niej nie posiadam tożsamości, że muszę się jej trzymać, bo poza nią nie znaczę nic, niczego nie można o mnie powiedzieć, nie zasługuję na nic, jedynie na uwagę związaną z chorobą. A to przecież bzdura. Choroba jak każda inna- nikt nie chce przecież być chorym, trzeba się wyleczyć, tylko tu lekarzem jestem ja sama. Z najcudowniejszym wsparciem jakie można sobie wyobrazić.
I czekolada jakaś taka smaczniejsza od razu się wydaje ;)
Dziękuję jeszcze raz Wszystkim, każdemu za każdy komentarz, każde jedno słowo, nieczęsto zdarza mi się popłakać ze wzruszenia, a w niedzielę się popłakałam.
Jak można mieć tak bardzo niską samoocenę? Z własnego wyboru, przez własny spaczony obraz.
Dobre jest to, że przypomniałam sobie okres wakacji, wczesnej jesieni, pięknych wspomnień. Kiedy było tak dobrze. Więc tym razem powinno być łatwiej. Mam przecież cel i wiarę.
Dziękuję i przeogromnych uśmiechów życzę :)
Co do bloga- wracam. Nie codziennie, często z daniem, na które przepis nie będzie potrzebny- prosto.
Ale wracam.Chcę pisać o tym, co mi w duszy gra, ale spokojnie, nie będzie to gadka o jednym. Tu jest energia :)
Quinoa z gruszką, prażonym słonecznikiem, suszoną żurawiną i miodem
Pam.