Nigdy wcześniej nie robiłam sama sera. Pewnie nawet bym się za to nie zabrała, gdyby nie mleko. Mleko dostałam – takie dziś wyjątkowe, bo prosto od krowy. Do krów poszła córeczka, by przekonać się, że istnieją naprawdę,a nie tylko w książkach z kolorowymi obrazkami. Że naprawdę robią mu też już wie. Przy okazji wróciła z butelką swieżo wydojonego wieczornego mleka. Niestety nie miało ono szansy na bezuszczerbkowy transport do domu. Kilka godzin jazdy w upalny wieczór z ciepłego mleka uczyniło kwaśne. Zamiast żałować, zaczęłam snuć wspomnienia, jak to babcia najpierw robiła biały ser, a z niego mój ulubiony smażony. Ja zaczęłam od podstaw.
Najpierw pozwoliłam mleku skwaśnieć porządnie. Po 2 dniach w ciepłej kuchni miało właściwą konsystencję. Wbrew pozorom z takim mlekiem nie ma za dużo roboty. Trzeba je nieco pogotować, a potem odcisnąć przez gazę, co akurat jest najmniej przyjemną czynnością. Dla smaku sera, nieporównywalnego z żadnym innym, warto się jednak poświęcić. To, co, robicie domowy ser?
Składniki:
- 3 litry mleka – najlepiej prosto od krowy albo ze sklepu pasteryzowanego (byle nie UHT) co najmniej 3,2%
- gaza
Do garnka na dno wlać odrobinę wody, a potem całe kwaśne mleko. Gotować przez 40 minut na bardzo małym ogniu. Co jakiś czas delikatnie zebrać zbierające się po bokach garnka gęstą oddzielającą się część mleka. Po gotowaniu zostawić do całkowitego ostygnięcia. Gdy mleko ostygnie zdjąć górną, wyraźnie gęstą warstwę, przełożyć ją na sitko wypełnione gazą i zostawić do odsączenia serwatki. Pod koniec ściekania serwatki docisnąć gazę i zwiazać rogi. Suchy ser wstawić do lodówki na co najmniej 3 godziny. Wyjąć z gazy i przełożyć na talerzyk. Dobrze zrobiony ser jest kwaśny i daje się łatwo kroić. Płyn, który pozostaje po wytrąceniu się sera to serwatka. Nie należy jej wylewać. Niebawem przpisy na pyszne ciasta z nią oraz chrupiący chleb.