Doszły nas słuchy, że w Polsce prawie wiosna. U nas niestety od kilku dni pogoda nie zachwyca, a słońce się chyba obraziło na południowo-zachodnią część Niemiec :( Czekamy jednak cierpliwie na poprawę aury oraz liczymy na to, że wkrótce wiosna zawita na dobre i będzie można spokojnie schować zimowe ubrania na dno szafy, zapakować kampera i ruszyć na południe Europy w poszukiwaniu wrażeń :) Póki co deszczowe, zimne dni spędzamy leniwie w domu (nie licząc oczywiście chodzenia do szkoły), czytamy, planujemy podróż i oczywiście gotujemy :) Pisaliśmy już kiedyś o naszym uzależnieniu od pieczarek oraz o tym, że możemy je zajadać codziennie, więc dziś kolejne potwierdzenie naszego pieczarkowego nałogu. Mieliśmy ich już nie kupować przez jakiś czas, ale akurat trafiła się promocja, a na dodatek w najnowszym wydaniu (
VeggieJournal) pojawił się artykuł o tych uroczych grzybkach z kilkoma przepisami na ich wykorzystanie. No i ulegliśmy...
Składniki (2 porcje):- 200g tofu naturalnego;
- 400g brązowych pieczarek (im mniejsze tym lepiej);
- 1 cebula;
- 200ml śmietany sojowej;
- 200ml bulionu warzywnego;
- 2 łyżki sosu tamari;
- 1 mała cytryna (najlepiej ekologiczna, gdyż będzie potrzebna skórka);
- garść świeżej natki pietruszki;
- sól, świeżo mielony pieprz;
- 2 łyżki oleju.
Sposób przygotowania: Mniej więcej godzinę lub dwie przed smażeniem marynujemy pokrojone w kostkę tofu w sosie sojowym, soku i otartej skórce z cytryny. Gdy tofu się zamarynuje, smażymy je (razem z marynatą) na patelni, aż się zarumieni. Zdejmujemy tofu z patelni i wrzucamy na nią pokrojoną cebulę, smażymy kilka minut, a po chwili dodajemy pieczarki (w całości, większe okazy kroimy na mniejsze części). Smażymy je dosyć mocno, aż się przyrumienią. Następnie dodajemy bulion warzywny, sos sojowy, śmietanę sojową oraz przyprawy. Gotujemy wszystko mniej więcej 10 minut, aż płyn trochę odparuje. Kilka minut przed końcem dodajemy usmażone wcześniej tofu oraz posiekaną natkę pietruszki.
Podajemy z ryżem, makaronem, ziemniakami...jak kto lubi :)