Nasza bydgoska, sławna ulica Jatki nie da się ukryć rośnie w siłę! Do kolejnych popularnych i stylowych knajp stamtąd dołączyła Karafka.
O tej knajpce dowiedziałam się jak zwykle z facebooka i postanowiłam sobie, że jak najszybciej musimy tam zajrzeć i Wam o niej opowiedzieć póki jest jeszcze nowością na naszym gastrorynku.
Do Karafki zawędrowaliśmy po naszej degustacji wódki (relacje z niej macie
TU) i nie zawędrowaliśmy tam sami, bo w towarzystwie naszych uroczych znajomych, za co im dziękujemy (mamy nadzieję , że popsuliśmy Wam wieczór tylko troszkę).
Dość biadolenia, przejdźmy do rzecz, a dokładniej wejdźmy do Karafki. Wystrój tego miejsca definitywnie zachwyca, hipsterskie lampy z butelek po winie, z ciepłym światłem, dużo drewnianych elementów, kolorowe fotele i ogromna ilość butelek z winem sprawia, że od razu można poczuć się bardzo, bardzo przyjemnie.
Dodatkowo kolejny plus, obsługa. Przeurocza Pani Kelnerka podeszła do nas w mgnieniu oka i podała menu.
Menu były dwa, jedno z daniami, a drugie z winami, bo jak się okazało Karafka to oprócz jedzenia, przede wszystkim wina i to w każdej postaci.
Po szybkim rzucie oka na menu i jedno i drugie decydujemy się na makaron z krewetkami i kurczaka w sosie z prosecco z makaronem ryżowym.
My z Matim rozluźnieni wódeczką oczywiście skusiliśmy się też na alkohol. Mati po męsku piwo, a ja uległam Pani Kelnerce i zdecydowałam się na lekko musujące wino typu Muscat.
Zanim dostaliśmy swoje jedzenie, na stół wjechało czekadełko. Masa z fety z pomidorami i bagietka. Na plus, smacznie i miło!
|
Czekadełko |
|
Czekadełko |
Egoistycznie zacznę od swojego dania. W ten dzień miałam ogromną ochotę na krewetki i jak zobaczyłam taką pozycję w menu wiedziałam, że będę musiała ją zjeść! Czy byłam zadowolona? Myślę, że danie mnie zadowoliło, choć nie powaliło na łopatki. Sos z papryki ze śmietaną i odrobiną chilli był świetny, domowy makaron można nazwać tylko i wyłącznie mianem petardy! Jedynym problemem były krewetki... moim zdaniem mogły by być krócej smażone, bo niestety były lekko przeciągnięte. Ale ogólnie danie na dobrą i mocną 4!
Kurczak Matiego w jego mniemaniu był o wiele lepszy niż moje danie i w sumie trochę tak było. Sos z delikatnego prosecco był świetny i dobrze komponował się z kurczakiem, który był delikatny, soczysty i dobrze doprawiony. Makaron też w punkt, więc tu myślę, że wcale nie na wyrost możemy dać 5 za to danie.
Zanim podsumuję całość dodam tylko, że ogromnie się ciesze, że dałam się namówić Pani Kelnerce na wino. Mmm... było słodkie, delikatne i delikatnie musujące idealne na ciepłe wieczory z dobrą kolacją.
Kończąc naszą recenzję mówimy Wam idźcie do Karafki bo warto! Smacznie, przyjemnie, nastrojowo. Co do cen to utrzymane są na jatkowym poziomie, ale czasem można zaszaleć.
A jak nie chcecie jeść to wpadajcie na samo wino, bo warto. My wrócimy, chociaż by na środy z winem, które Karafka organizuje, serwując 3 dania z dobranym do nich winem (dziękujemy Pani Kelnerce za info).
PS Ten wypad był też dla nas ważnym wypadem bo nasza towarzyszka Hanka miała wtedy urodziny i po raz pierwszy w swoim 25 letnim życiu zjadła krewetkę. Niestety nie zasmakowała w nich, co za wstyd...
|
Tak wygląda człowiek, który po raz pierwszy w życiu je krewetkę. Tak moi drodzy, tacy ludzie istnieją! |