Food trucki definitywnie rosną w siłę i na naszym gastro rynku pojawia się ich co raz więcej. Nikogo więc nie dziwi, że w naszym uroczym mieście odbyły się w ostatnią niedziele, już po raz drugi, Festiwal Smaków Food Trucków.
Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie poszli, więc poszliśmy, a teraz napiszemy słów kilka o miejscach, które odwiedziliśmy (serdeczne dzięki dla naszej ekipy wsparcia, która dzielnie z nami próbowała wszystkiego). No to zaczynajmy!
Na pierwszy ruszt, dość do słownie poszedł Ramen Burger, czyli nasz stary dobry kotlet z wołowiny w japońskim makaronie ramen. Powiem Wam, że jak zamawiałam to dzieło, w wersji z sosem teryaki i krową to jarałam się jak mała dziewczynka! Ale niestety moja wewnętrzna radość szybko umarła gdy spróbowałam ramen burgera... Hmm cóż, było do ciekawe doświadczenie, choć definitywnie nie dla mnie. Mięso słabo doprawione, teryaki w ogóle nie wyczuwalne, a makaron, jak makaron. Jak za 22 wydane złote to dupy nie urwało. Więc niestety musimy przyznać, że zaczęliśmy słabo!
|
Ramen burger |
|
Taka szczęśliwa, nieświadoma ja |
Drugi przystanek to pierożki momo (tybetański przysmak) z
Tsohgkha Momo. Wybraliśmy pierożki z wołowiną i selerem w wersji łagodnej i ja się zakochałam. Robione przez Pana z okolic Tybetu :) delikatne, soczyste w środku, trochę przypominały rosyjskie pielmieni. Dla mnie hit festiwalu i najlepsza przystanek podczas naszej jedzeniowej podróży.
|
Pyszności! |
Z Tybetu zawitaliśmy do Włoch na Pizze z pieca rodem. To była bardzo interesująca propozycja. Ja się w sumie zastanawiałam jak można upchać piec opalanym drewnem wcisnąć do samochodu, ale jak się okazuje można! Pizza była na cieniutkim cieście, dodatki (pepperoni, mozzarella, ostre papryczki) najwyższej jakości. Pizza, której nie powstydziły by się najlepsze włoskie knajpy, Mati uważa, że to właśnie tutaj zjadł najlepsze danie festiwalu.
|
Piękna prawda |
|
Tak oni wcisnęli tam piec! |
Z Włoch pojechaliśmy do Indii na jednogarnkowy Butter Chicken z Pot Spot. Ja jestem ogólnie wielką fanką tego dania i całej kuchni indyjskiej, więc byłam wniebowzięta. Oczywiście zamówiła chickena z całym inwentarzem, który dawali, czyli z chilli i świeżutką kolendrą. Chilli wypaliło nam trochę ryjki, ale było warto. Naprawdę fajna i mocna pozycja tego festiwalu. Oprócz BCh można u nich zjeść też chilli con carne, i karkówkę ale zabijcie bo nie pamiętam jaką... |
<3 |
Oczywiście taką bogatą kulinarną podróż musieliśmy skończyć w jakimś przyjemnym i słodkim miejscu, dlatego wylądowaliśmy na hiszpańskich Złotych Paluchach Churros od iście hiszpańsko wyglądających Panów, którzy genialnie zagadywali swoich klientów ;) Churros generalnie to takie ciastka pieczone w głębokim oleju, trochę jak nasze pączki. Mega smaczne, posypane cukrem pudrem były idealne na zakończenie naszych wojaży. Szczerze mówię, bąblowe gofry mogą się przy nich schować!
|
Churros, mniam! |
Podsumowując Festiwal Smaków FT zaliczamy do udanych, choć musimy stwierdzić, że niestety przeważały burgery, które atakowały nas z kilku aut. Mamy nadzieję, że za rok pojawią się kolejne, nowe interesujące propozycję i znów będziemy mogli trochę po podróżować widelcem po food truckach!
Trzymajcie się!
PS Jedliśmy też donuty, znaczy pół małego na współe, były spoko!