"Teraz już na serio"
Czasem, gdy myślimy, że coś dawno przepadło nadchodzi z podwójnym hukiem. Przyznaję się do winy, bycia (nie bójmy się tego powiedzieć) typową kobietą, która jest totalnie nieprzewidywalna i bezpodstawnie zmienia zdanie.
Podczas mojego bycia-niebycia w internetach wydarzyło się dużo. Ogromną zmianą było przeniesienie się z crossfitowni do prawdziwej siłowni pełnej koksów. Z mojej dawnej siły pozostały strzępki, jednak jest coraz lepiej.
Po pierwszym treningu po bodajże 2 miesięcznej przerwie ledwo schodziłam z siłownianych schodów. Wyobraźcie sobie 2 wykręcone kostki - tak właśnie szłam. Wystarczyły wykroki z hantlami 6 kg i front squaty z 15 kg sztangą, żeby mnie totalnie połamało. Przez tydzień wchodzenie po schodach traktowałam jak trening z kamizelką o wadze 20 kg. Wtedy nadchodzi czas, gdy do człowieka dochodzi, że "chcę" nie znaczy "mogę". W ten oto sposób nabrałam pokory i robiłam treningi nader grzecznie. Kończyłam przed dołożeniem sobie na sztangę 5, 10 czy 20 kolejnych kilogramów. Kilka dni temu czułam zapas, lecz odpuściłam. Co teraz czuję? Żal dupę mą ściska, z drugiej strony logika i doświadczenie mówią, że dodatkowe obciążenie to kwestia kilku tygodni.
Może nie będę tu kilka razy w tygodniu, ale postaram się bywać. Niestety obowiązki przyszłej pani magister robią z człowieka no-life'a.
Do przeczytania moi drodzy!