Dziś są moje urodziny, kolejne. Dobiłam właśnie do wieku, w którym to miałam być po ślubie, a teraz to już za późno, bo na "pannę młodą", jestem kapkę za stara. Nigdy wcześniej nie byłam tak spełniona i szczęśliwa, jednocześnie co najważniejsze, wiem że nie jest to Mount Everest moich możliwości. Ostatni rok zmienił wszystko - pisałam o tym już
TUTAJ, więc nie będę zanudzać od nowa, ale fakt jest faktem - zmieniło się całe moje życie. Każdego dnia udowadniam sobie, że mogę więcej i że nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystkie te książki, które mówią, że trzeba wierzyć w niemożliwe, by się spełniło - one nie kłamią, to się naprawdę sprawdza. W
podsumowaniu 2014 pisałam o celach na ten rok. Już dziś mogę się pochwalić, że dwa z nich udało mi się zrealizować - po pierwsze przebiegłam półmaraton ( co swoją drogą miało mnie zmęczyć, a dało taki "power", że już zapisałam się na kolejne biegi ), po drugie przestałam pracować sześć dni w tygodniu - nawet lepiej, na przekór światu rzuciłam nie najgorszą pracę, bo uważam, że stać mnie na więcej, a po nocach zamiast pisać CV, czytałam mądrości
Michała Szafrańskiego, co okazało się dużo lepszym rozwiązaniem, piękną inwestycją w siebie.
Konsekwentnie realizować swoje założenia na ten rok.
Siłę i osoby, które mnie otaczają, bo gdyby nie ci ludzie, pewnie nigdy nie uwierzyłabym tak bardzo w to, że dam radę.
Dużo mi się marzy, ale pisałam o tym już
TUTAJ, więc nie będę klepać wszystkiego po dwa razy.
Kluski - całuski.