Kiedy przeglądam wpisy sprzed lat widzę, jak wiele w nich cytatów wziętych z życia naszych dzieciaków. Pamiętam, że publikując je myślałam także o tym, że dzięki temu nie zginą, nie zostaną zapomniane. Od tamtego czasu przestałam też notować te złote myśli w przeróżnych kalendarzach.Jednocześnie – uświadamiam sobie, że teraz, kiedy najmłodsze dziecię ma lat prawie 11, coraz mniej tych „kwiatków” do cytowania. Coraz mniej w nich naiwnego zdziwienia, błyskotliwej i wrażliwej spostrzegawczości, która potrafiła tak rozczulać.Dlatego, ilokroć udaje mi się uchwycić w locie taką złotą myśl, wysyłam ją do siebie mailem, żeby nie zapomnieć a potem móc cytować słowo słowo.
No dobrze, na nowoczesnych technologiach znam się równie dobrze jak na fizyce kwantowej. Jednak brak statusu wybitnego specjalisty nie przeszkadza mi w zabieraniu głosu na temat wyższości PlayStation nad Xboxem. W końcu więc usłyszałam, że syn najmniejszy, choć już nie mały nie zamierza w tej materii w ogóle mnie sluchać, albowiem:
- Ja słucham głosu mężczyzny, bo jestem mężczyzną. Nie wierzę kobietom!
Nic dodać, nic ująć. A człowiek własną piersią wykarmił!
Za to ze strony najmniej oczekiwanej, bo także męskiej części naszej familii przyszła odsiecz niespodziewana. Podłuchałam taką oto dyskusję, między ojcem a synem (pierwszym):
- Jak Ty się odzywasz do ojca! Twojego żywiciela!
- Mama jest moim żywicielem - odparł syn.
Prawdę mówi! Słodziak mój. Po kim on to ma? Taką bystrość umysłu???
Złotych myśli vel językowych kwiatków mam nadzieję ciąg dalszy jeszcze nastąpi...
Pamiętam, że pierwszy raz przygotowałam moją pierwszą zupę cebulową według przepisu Isabelli Dudy. Pamiętacie jeszcze Europę na widelcu? Z tamtych czasów pozostało mi przekonanie, że prawdziwa cebulowa musi być przygotowana na bulionie wołowym ale cebulę to już trzeba zmiksować, bo inaczej całość jest niejadalna. Tak też ją przygotowałam pierwszy raz i pamiętam, jak smakowała mojemu tacie. Dla mnie to była porażka. Jak można było zmiksować cebulę??? Wiele lat później po prostu się zawzięłam. Przygotowałam raz i drugi, karmelizując cebulę tak długo, aż zaczynała się rozpływać. Polubiłam ją tak bardzo, że w okresie zimowym mogłabym jeść ją co najmniej raz w tygodniu. Opracowałam swój własny patent, dodając do niej odrobinę brandy i szczyptę cynamonu. Dla mnie to strzał w dziesiątkę. Polecam gorąco!
PS. W wersji wege, na bazie bulionu warzywnego, też jest pyszna!
Klasyk. Zupa cebulowa. Z brandy.
Składniki: (na 2 małe porcje)
350 g cebuli (waga przed obraniem, 3 sztuki)
1 łyżka oliwy
1 łyżka masła
kilka gałązek tymianku
½ l bulionu wołowego
2-3 łyżki brandy
1 łyżka cukru trzcinowego
szczypta cynamonu
sól, pieprz
100 g tartego sera gruyère
3-4 kromki lekko czerstwej bagietki lub razowego chleba
Przygotowanie:
1. Cebulę obieramy, kroimy w piórka.
2. Na patelni rozgrzewamy masło z oliwą. Szklimy cebulę. Po około 5-7 minutach, kiedy cebula zacznie się szklić i wchłonie tłuszcz, dodajemy brandy, gałązki tymianku i mieszamy. Następnie cukier i cynamon, ponownie mieszamy. Pozostawiamy na małym ogniu do skarmelizowania przez co najmniej 20 minut.
3. Kiedy cebula skarmelizuje się przekładamy ją do garnka. Zalewamy bulionem i gotujemy przez kwadrans.
4. W tym czasie kromki pieczywa posypujemy serem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika, włączamy opcję grill i opiekamy chleb.
5. Jeżeli do podania używamy naszyń, które można opiekać w piekarniku, układamy na dnie małe porcje sera, zalewamy je zupą, z której wyjmujemy gałązki tymianku, na wierzchu układamy kromki opieczonego chleba i wstawiamy na chwilę do piekarnika.
6. Podajemy, dekorując tymiankiem.
Smacznego!