Zacznijmy od tego, że oczywiście jak pisałam Wam w poprzedniej recenzji o tym miejscu jest tu ślicznie. Wnętrze utrzymane w rustykalnym stylu, z olbrzymim kominkiem, do którego zmarznięta z przyjemnością się przytulałam, drewnianą podłogą, miszmaszem mebli, przeszklonym patio z widokiem na jezioro, drewnianym pomostem z sofami i przepięknymi fotografiami starej Iławy. Klimat niezwykły. Oczy ciągle wędrują po ścianach co raz znajdując element, który przegapiły poprzednio. Jeżeli już Wasz zmysł wzroku został dopieszczony to weźmy się za menu ( a jeśli nie to po więcej zdjęć wnętrza zaglądnijcie TU).
Przyjechałam późnym wieczorem, głodna jak wilk. Otworzyłam menu i moje kubki smakowe zwariowały same nie wiedząc w co się wgryźć na pierwszy ogień. Padło więc na tatara z pstrąga z sosem francuskim (19 zł) i ozorki wieprzowe w sosie chrzanowym (22 zł). Niezła rozpiętość co?! Pierwszy raz jadłam tatara nie z łososia. Wyrazisty sos na bazie musztardy dijon, szpinaku, oliwy i czosnku, robił nieziemską robotę. Ozorki delikatne, rozpływające się w ustach, sos wyrazisty, wszystko komponowało się bez zarzutu. Do tego dwa regionalne piwka z browaru Kormoran i na deser lody zapiekane pod pierzyną (11 zł) i szarlotka na ciepło z gałką loda ( 12 zł). Wiedziałam już, że kolejne dwa dni upłyną mi na totalnym obżarstwie.
Następnego dnia nie mogąc się powstrzymać wstąpiłam na przystawkę. Tatar z wołowy (29 zł) był tak smaczny, że zjadłam go po raz drugi jeszcze tego samego dnia. Świeży, genialnie przyprawiony i klasyczny. Prawie jak u mojego Taty. Carpaccio z polędwicy wołowej (29 zł) rozpływało się w ustach. Lubię mięso, surowe mięso i świeże mięso.
Na moim stole znalazły się jeszcze placek ziemniaczany z pikantnym farszem (19 zł), totalnie nie do przejedzenia. Krewetki królewskie z sosem koktajlowym (29 zł), przepięknie podane: siedzące zamyślone po turecku nad jeziorem z sosu. Genialne. Widać, że kuchnia dysponuje większym zasobem wyobraźni niż zieleniny do dekoracji i chwała jej za to! Nie mogłam się na nie napatrzyć i chociaż w smaku nie wyróżniały się niczym nadzwyczajnym i właściwie były kaprysem bardziej, to sposób podania rozwalił mnie na łopatki.
W menu oprócz regionalnych ryb (np: Sandacz z Jezioraka), dań z akcentem niemieckim (np: Teigtaschen mit Fleischfüllung) były też pyszne sezonowe dania z dyni (np: kopytka z dyni z boczkiem), staropolskie standardy (np: golonka) oraz gęsina. I tu zatrzymam się na dłużej bo jednym z dwóch dań, których nie zapomnę było właśnie Trio z Gęsi czyli żołądki, serca, wątróbka podana na placku cebulowo ziemniaczanym (19 zł). Delikatność tych podrobów, sposób ich przyrządzenia i podania zasługuje naprawdę na wyróżnienie. Danie rozpływało się w ustach. Pierwszy raz jadłam serca i powiem Wam, że ciesze się, że było to w Tartacznej Chacie bo pokocham je już na całe życie.
Ostatnim z dań, które na pewno powtórzę w swojej kuchni była wątróbka z jabłkami duszona w likierze wiśniowym (19 zł). O ile wątróbkę jem i uwielbiam - zazwyczaj w dużej ilości duszonej, słodkiej cebulki czasem też z jabłkiem - nie powiem, że nie, tak likier wiśniowy miażdży wszelkie inne sposoby podania tego dania. Nie przekonacie mnie, że jest jakiś inny sposób, który przebije właśnie ten jeden akcent: likier wiśniowy. Jadłam różne odmiany chutney, nie powiem bo z czerwonej cebuli i wina bardzo ale to bardzo dobrze smakowało. Klasyka z białej duszonej cebuli z chlebem i masłem też jest okej ale to, co podała kuchnia w Starym Tartaku przechodzi ludzkie pojęcie na temat wątróbki. Podroby są mocną stroną tej kuchni i wychodzą im bardzo ale to bardzo dobrze.
Dziś pisząc Wam o tym miejscu naprawdę ciesze się, że miałam okazję w nim jeść. Jeżeli będziecie przejeżdżać przez Iławę lub będziecie w jej pobliżu to koniecznie musicie tam zaglądnąć. Budynek jest oddzielną częścią tego hotelowego kompleksu więc nie musicie się stresować tym, że trzeba być gościem hotelowym lub, że ceny Was zabiją. A na pewno zyskają na tej wizycie wasze kubki smakowe!