Po tym tygodniu bolą mnie mięśnie, o których istnieniu całkowicie zapomniałam.
Wbrew moim obawom miałam dziś bardzo udany i pozytywny dzień. W pracy było spoko. Wystroiłam się jak stróż w boże ciało, niestety K. nie miał okazji tego docenić. Za to kto inny to zrobił.
Zamierzam się dzisiaj zrelaksować. Tym razem, z różnych (mniej lub bardziej pozytywnych) powodów bez piwa. Raczej jakiś dobry film i dużo, dużo, dużo jedzenia.
Ktoś kogo raczej już nie zobaczę okazał mi dzisiaj wiele serca i pozytywnych emocji było to coś, co na długo zostanie w mojej pamięci.
Po takim ciężkim tygodniu, jak ten miniony (połowa personelu na zwolnieniu lekarskim, lub urlopie) marzy mi się trochę czułości, bliskości, trochę dobrych słów, bo od pacjentów słyszy się różne rzeczy. A w ostatnim czasie kilka osób, na które liczyłam mnie olało. Jest więc słabo, ale do przeżycia!
Czas na przyjemności;)